czwartek, 31 sierpnia 2017

DENKO KOSMETYCZNE SIERPIEŃ


Hej, hej :) 

Sierpień dobiegł końca, czas więc na podsumowanie moich kosmetycznych zużyć z tego miesiąca i mini-recenzje. Było pracowicie. ;)


Zacznę od dużych butelek i myjadeł. :)


Balea, żel pod prysznic Marakuja i Frezja.
Tak byłam ciekawa tego popularnego, Baleowego wynalazku, ale powiem Wam, że dla mnie żadna rewelacja. Słodki, zwykły zapach, troszkę podbity marakują. Stwierdzam, że nie ma czym się zachwycać. Jak dla mnie zwykła, drogeryjna jakość.
Avon, płyn do higieny intymnej, z rumiankiem i aloesem. 
Avonowych płynów do higieny intymnej używam od lat. Co prawda od jakiegoś czasu są rzadsze w konsystencji ;P, ale wciąż są komfortowe, chronią, dbają i mają cenną pompkę. Po latach kupiłam inny płyn, ale tak tylko dla urozmaicenia, bo temu (Avonowemu) nie mam nic do zarzucenia.
Biolaven, płyn micelarny.
Bardzo dobry i skuteczny micel. Super wypada na tle popularnych i lubianych płynów micelarnych. Jedyny minus to zapach, ale z czasem można się przyzwyczaić, poza tym wiadomo, zapach to kwestia gustu. ;)
The Body Shop, żel pod prysznic Fuji Green Tea. Za zapachem zielonej herbaty jakoś bardzo nie przepadam, ale tutaj mi się spodobał. Wybrałam sobie ten żel na lato właśnie ze względu na świeży, delikatny zapach. Z wszystkiego w tym żelu byłam zadowolona. Jeśli ktoś lubi takie zapachy to ten na pewno go nie rozczaruje.
Avon Solutions, preparat antycellulitowy. Fajny kosmetyk w użytkowaniu, przyjemnie się rozsmarowuje i wchłania, daje też porządną dawkę chłodzenia. O skuteczności się nie wypowiem, bo nie byłam regularna w stosowaniu ;P , ale nie wzbraniałabym się przed ponownym zakupem. ;)
Mades Cosmetics, emulsja do mycia ciała Lilly. Zapach lilii, kwiatowo mydlany. Do samego żelu nic nie mam, ale opakowanie jest mało wygodne ze względu na zakręcany korek. Ciężko poradzić sobie z tym pod prysznicem, więc trochę #@!* było :D. Zdecydowanie wolę zamknięcia na klik!


Avon, balsam do stóp, limonka-mohito. Letnia limitowanka, więc jak to letnie wersje, lekkie, chłodzące, o orzeźwiającym zapachu, ale działania pielęgnującego żadnego. Więcej już nie skuszę się na takie letnią wersję.
Avon, SSS, krem do depilacji wrażliwych okolic bikini.
Bardzo dobry krem do depilacji. Działa szybko, nie robi krzywdy, pełnia zadowolenia. Kupuję od lat.
Organique, łagodzący żel do mycia twarzy. Bardzo delikatny, o pięknym świeżym zapachu i co ważne, skóra po nim nie jest ściągnięta. Rewelacja! Miałam miniaturę, ale był bardzo wydajny.
Wella, Oil Reflections, maska do włosów. Włosy po niej były miękkie, błyszczące, ładnie się układały. Widziałam efekty, więc byłam z niej zadowolona.
Yves Rocher, Serum Vegetal, rozświetlający żel pod oczy. Miał rozświetlać i niwelować zmarszczki, ale nic takiego nie zauważyłam. Ponadto ma postać roll-on, czyli kulkę przez którą dozowany jest produkt. Niestety kulka ta często się zacina i trzeba ręcznie ją przesunąć. Konsystencja żelowa, lekka jest dobra na lato. Można włożyć do lodówki i rano ma się przyjemną pobudkę. ;) Ja jednak stwierdzam, że dla mnie to za lekka formuła. Nic oprócz chłodzenia nie robił. Recenzję tego produktu już pisałam TU
Loreal, Skin Perfection, serum do twarzy. Stosowałam to serum na noc, używało mi się go przyjemnie, ale żadnego pozytywnego (jak i negatywnego) działania nie odnotowałam. Takie nijakie.

I oto przebrnęliśmy przez całe denko. Mieliście coś z tych kosmetyków?

niedziela, 27 sierpnia 2017

ORIGINS | FLOWER FUSION MASK | ROZŚWIETLAJĄCA MASKA W PŁACHCIE

Hej, hej

U mnie nadal maseczkowo, ale tym razem zapraszam na maseczkę do twarzy. :)
Miałam okazję ostatnio przetestować nowość marki Origins, maskę z serii Flower Fusion. W skład tej serii wchodzi 6 masek kwiatowych o następujących właściwościach: fiołkowa - odżywcza, różana - nawilżająca, pomarańczowa - rozświetlająca, malinowa - odświeżająca, lawendowa - kojąca i jaśminowa - wygładzająca.
Są to maski w płachcie, produkowane są ze 100% naturalnego bambusa i każda maseczka jest wzmocniona kwiatowym woskiem (naturalnym produktem ubocznym destylacji olejku eterycznego). 
Ja wybrałam maskę kwiat pomarańczy, której zadaniem jest nadanie cerze blasku, promienności i rozświetlenia.


Skład:



Pierwsze i niezapomniane wrażenie  zaraz po otwarciu opakowania maski to jej zapach. Niezwykle intensywnie pachnie soczystą i orzeźwiającą pomarańczą. Jeszcze nie spotkałam się z tak przepięknym i wyrazistym zapachem w maseczce. Poza tym nie spodziewałam się tego apetycznego i cytrusowego zapachu, ponieważ kwiat pomarańczy, na którym bazuje maska ma jednak zupełnie inny zapach. Płat po wyjęciu jest bardzo obficie nasączony, a konsystencja maski jest maziowata i przywodzi na myśl gęsty sok z miąższem.
Płat dobrze przylega, aczkolwiek krojem nie jest dopasowany idealnie, po bokach jest zapas materiału. Maseczkę należy trzymać 10 minut, a po zdjęciu wklepać resztki preparatu w skórę.


Jakie wrażenia?
Zdecydowanie odczuwalne jest nawilżenie. Skóra jest napięta, jędrna i nawet lekko ściągnięta. Wygląda zdrowo i o dziwo, pomimo dużej ilości substancji, którą płat był nasączony pozostaje matowa. 
Maska nie daje jakichś spektakularnych efektów, ale patrząc na skórę czuję zadowolenie, ponieważ wygląda ona na wypoczętą, zdrową i mam wrażenie, że bije od niej wewnętrzny blask.
Po tym doświadczeniu z chęcią sięgnę po kolejne wersje. ;)

A Wy mieliście już doświadczenie z tą serią? Może polecicie którąś?

środa, 23 sierpnia 2017

BEGLOSSY SIERPIEŃ


Hej, hej

Witam Was ze świeżutkim pudełkiem BeGlossy. Dzisiaj trafiło do mych rąk, śpieszę więc z pokazaniem Wam zawartości. Czy atrakcyjna? Oceńcie sami!


Edycja sierpniowa została nazwana Summer Smile! 
W pudełku znajduje się 6 produktów, które mają towarzyszyć nam podczas letnich wojaży. Kosmetyki na doskonałą fryzurę, na trwały makijaż i również te do pielęgnacji.


Zacznijmy od produktów "ujawnionych" przed wysyłką. ;)


GILLETTE Venus Treasures. 3 maszynki posiadające 3 ostrza otoczone miękkimi poduszeczkami ochronnymi i 3 stylowe, pachnące rączki. Główka jest zaokrąglona i ruchoma, żeby łatwiej dotrzeć do trudno dostępnych miejsc. Niebieski pasek stopniowo traci kolor, gdy jakość golenia przestaje być optymalna. 
No cóż, maszynki w pudełku? Słabo jak dla mnie, chociaż wiadomo, praktyczna rzecz. Nawet mi się skończyły, więc się przydadzą, no ale przyborów toaletowych to ja więcej nie chcę w pudełku. Trzeba przyznać, że przynajmniej ładny design. ;)
Cena: 22,69 zł / 3 sztuki.


MIYO OMG! Mono Eyeshadow. Cień do powiek z silikonowo-mineralną formułą zapewnia długotrwałość makijażu i satynowość aplikacji. Ja dostałam jasny odcień No.26 Haze. Dobrze, że trafił mi się "praktyczny" kolor. ;) Produkt pełnowymiarowy. 
Cena: 9,99 zł / 3 g.


BIOLAVEN Krem do twarzy na dzień. Jest to nawilżająco-ochronny krem do twarzy zawierający odżywczy olej z pestek winogron, olejek lawendowy i wit.E. Krem może być stosowany pod makijaż i na okolice oczu. Przywraca skórze miękkość i elastyczność. Tego kremu jestem ciekawa i cieszę się z jego obecności w pudełku. Produkt pełnowymiarowy. 
Cena: 25,83 zł / 50 ml.


MANNA KADAR Runway Ready Face Primer. Baza, dzięki której makijaż ma przetrwać cały dzień. Wyrównuje koloryt skóry, wypełnia drobne zmarszczki, matuje. Sprawia, że skóra wydaje się być jedwabiście gładka. Można nakładać ją na twarz, dekolt i całe ciało. Kosmetyk nie zawiera parabenów i nie jest testowany na zwierzętach. W sumie to nie używam baz, no ale skoro tyle dobrego obiecuje to z chęcią ją wypróbuję. Miniaturka 8 ml.
Cena: ok.151 zł / 20 ml.


Schwarzkopf Professional OSIS+ SESSION LABEL Pasta węglowa do stylizacji włosów. Ma dawać ostre, szorstkie, matowe wykończenie. No i to jest produkt, z którego nie jestem zadowolona. Bardzo ryzykowny produkt do pudełek. Co więcej, dedykowany mężczyznom. Miniaturka 5 ml.
Cena: 68 zł / 65 ml. 


Schwarzkopf Professional OSIS+ SESSION LABEL Suchy lakier Fix Strong Hold.
Lakier do włosów zapewniający mocne i elastyczne utrwalenie stylizacji. Dzięki suchej aplikacji lakieru można zadbać o najdrobniejszy element fryzury. Zapewnia długotrwałe utrwalenie bez efektu obciążonych i sklejonych włosów. To również jest kosmetyk nieprzydatny dla mnie, nie używam, ale tak sobie myślę, ze może warto mieć. Ostatnio jak byłam u fryzjera, moja fryzura została delikatnie utrwalona lakierem i nie czułam go na włosach, a fryzura pięknie się trzymała, więc spróbuję zrobić z niego użytek. ;) Jest to miniatura 100 ml.
Cena: 70 / 300 ml.

Na cóż, ja nie jestem zachwycona tą edycją, ale wiadomo, że każdemu pasuje coś innego. A Wam jak się to pudełko podoba?

niedziela, 20 sierpnia 2017

SEPHORA | MASECZKI W PŁATKACH POD OCZY

Hej, hej :)

Oczka gotowe? To dobrze, bo mam dzisiaj dla nich maseczki. :) 
Będąc ostatnio na zakupach skorzystałam z promocji w Sephorze i nabyłam maseczki w płatkach pod oczy. A tych, pomimo moich licznych, ostatnio obfitujących w maski zakupów, nigdy jeszcze nie miałam. Muszę przyznać, że ze względu na bogatą i żywą kolorystykę zawsze te maseczki przykuwały moją uwagę i miałam na nie ogromną ochotę. Wybór jest ciężki, bo oprócz mnogości kuszących kolorów każda ma inne działanie i każda z nich wydaje się być potrzebna. ;)
Ja wybrałam dwie: z zielonej herbaty oraz z róży


Do testów przystąpiłam już następnego dnia, bo z racji wczesnego wstawania w tym tygodniu miałam wyjątkowo zmęczone i suche oczy. Jako pierwszą wybrałam zatem odświeżającą maseczkę z zielonej herbaty. 


Maseczka ta ma za zadanie odświeżać i wygładzać, relaksować i ożywiać spojrzenie. 

Skład:

Przejdźmy zatem do konkretów. Opakowanie jest bardzo na plus i przyciąga oko kolorem. Po otwarciu saszetki wyjmujemy dwa płatki obficie nasączone preparatem, wręcz z nich kapie. Należy z nich odkleić film ochronny i nałożyć pod oczy w sposób jaki jest pokazany na opakowaniu. Na szczęście wszystko jest dokładnie pokazane. ;) 


Płatki bardzo dobrze przylegają do konturu oka. Siedzimy z płatkami 15 minut, a po ich zdjęciu resztę kosmetyku wklepujemy w skórę.
Jaki był efekt? Mało zauważalny. Na pewno uczucie odświeżenia i nawilżenia oraz lekkie wygładzenie skóry okolicy oczu, ale bardzo lekkie.

Następnego dnia postanowiłam przetestować maseczkę różaną.


 Ma ona za zadanie nawilżyć, wypełnić i przywrócić blask skórze oczu. 

Skład:

Tutaj róża wyżej w składzie niż zielona herbata u poprzedniczki.
Cała procedura wygląda tak samo, płatki są identyczne i taka samo komfortowo leżą w okolicy oczu.


Jaki efekta daje różana maseczka? Tę maskę odebrałam troszkę inaczej, jej efekt oceniam lepiej. Oprócz odczuwalnego, delikatnego nawilżenia zauważyłam ładnie wygładzone okolice oczu. Moje zmarszczki były jakby wyprasowane, płytsze niż zazwyczaj. Oczywiście wciąż były, wiadomo, że nie znikną, ale były mniej widoczne, a okolice oczu rozjaśnione i wygładzone. Przy poprzedniej masce takiego efektu nie zauważyłam, więc coś tu jest na rzeczy. ;) Zdecydowanie różana maseczka ma potencjał i oceniam ją lepiej niż jej zieloną koleżankę.


Szczerze mówiąc jestem trochę zaskoczona, bo nie spodziewałam się konkretnych efektów po tych maseczkach, ale w tej sytuacji będę musiała wypróbować kolejne. ;)

Miałyście już maseczki z tej serii? Możecie polecić? Które kolory warto wypróbować? ;)

czwartek, 17 sierpnia 2017

BURBERRY BODY TENDER

Hej, hej

Znowu przyszły upały, pozostając więc w letnich klimatach podejmę dzisiaj wątek zapachowy. :))

Latem zazwyczaj używamy zapachów lekkich i niemęczących. Wybieramy nuty cytrusowe, morskie, owocowe, świeże... Każdy ma inne typy i upodobania, wiadomo. Ja w zapachach letnich szczególnie sobie upodobałam nuty cytrusowe i ziołowe, aczkolwiek jako zapachomaniaczka jestem otwarta na przeróżne kompozycje, a te pomimo znajomych nam nut potrafią zaskoczyć. :)

Moja propozycja na lato to Burberry Body Tender. To zapach idealny na ciepłe dni. Świeży, krystaliczny, czysty.



Zapach otwiera cytryna, jabłko, brzoskwinia i piołun. Otwarcie jest rześkie i ostre, najbardziej wyczuwalny jest tu piołun z aromatem cytryny w tle. Po rozwinięciu się zapachu pojawiają się delikatne nuty róży i herbaty, cały czas jest świeżo.
W nutach serca występują jeszcze jaśmin i drzewo sandałowe, ale nie są one bardzo wyraziste i mocno wyczuwalne. 
Zapach jest tak czysty, że od razu nasuwa mi się skojarzenie z mydłem. Nie jest to jednak duszący, mydlany aromat rodem z babcinej toaletki, lecz krystalicznie świeży i pobudzający. Ta czystość, która jest sednem zapachu nie jest kremowa i miękka, ale ostra i rześka, wręcz metaliczna. Zapach jest ugruntowany nutami bazowymi piżma, drzewa kaszmirowego i ambry, ale do końca pozostaje stonowany i lekki. 
Pomimo delikatnych i świeżych nut zapach jest bardzo trwały.



Butelka idealnie odzwierciedla ten zapach. Jest elegancka, chłodna, czysta. Zarówno woda (lekko różowa) jak i opakowanie doskonale odwzorowują ten zapach. Świeży, chłodny, mydlany, cielisty. Najbardziej pasuje mi do wiosenno-letniej pory oraz młodej kobiety elegancko ubranej do biura. Do eleganckiej, chłodnej biżuterii i kamieni iskrzących jak kropelki wody.



Dla mnie to jedna z najlepszych odpowiedzi na letni zapach. Eleganckie, kobiece, ale jednocześnie świeże, lekkie i czyste.

Nuty zapachowe
Nuty głowy: cytryna, jabłko, brzoskwinia, piołun
Nuty serca: róża, herbata, jaśmin, drzewo sandałowe
Nuty bazy: drzewo kaszmirowe, piżmo, wanilia, ambra

Znacie ten zapach? Jakie są wasze zapachy na lato?

niedziela, 13 sierpnia 2017

BANDI EXPERT UV | MGIEŁKA SPF 6


Hej, hej :)

Lato wciąż trwa, więc pozostanę w temacie ochrony przeciwsłonecznej i filtrów. ;)
Dużo postów można znaleźć na temat wysokich filtrów, bo i te są w kwestii ochrony skóry najważniejsze, ale istnieją też kosmetyki z niższymi filtrami, na które można sobie pozwolić kiedy nie jest się narażonym na dużą ekspozycję słoneczną lub też posiada się ciemniejszą bądź opaloną już skórę.
Ja zazwyczaj na początek wakacji jestem zaopatrzona w kosmetyk o wyższym spf. Karnację mam oliwkową, szybko się opalam i bez oparzeń, więc w trakcie lata mogę zejść na niższy faktor.
Tego lata stałam się posiadaczką mgiełki Bandi Expert spf 6


Mgiełka ta oprócz ochrony przeciwsłonecznej również pielęgnuje skórę. Ma za zadanie nawilżać i wygładzać, uelastyczniać i regenerować oraz uzupełniać ubytki lipidowe w naskórku.
W jej skład wchodzą oleje makadamia, arganowy i buriti (które stanowią źródło niezbędnych dla skóry kwasów omega 6 i 9) oraz estry etylowe masła shea (pochodna masła shea).
Mgiełka ta ma postać olejku. Na szczęście jest to formuła typu "suchy olejek" , szybko się wchłania i nie pozostawia lepkiej warstwy, a skóra po aplikacji jest gładka i aksamitna w odczuciu.



Opakowanie kosmetyku cieszy oko, trzeba przyznać, że butelka ma bardzo ładny, nowoczesny design. Atomizer uwalnia odpowiednią ilość kosmetyku, strumień jest delikatny i użytkowanie w tym zakresie jest całkowicie komfortowe. Zapach jest typowy dla olejku (niestety nie jestem w stanie określić jakiego olejku), kojarzy się z latem, słońcem i wakacjami.



Używam tej mgiełki od kilku tygodni i jestem z niej bardzo zadowolona. Dobrze chroni przed poparzeniem słonecznym zaprawioną już słońcem skórę, a przy okazji pielęgnuje i dodaje skórze uroku. Wchłania się do suchości, a skóra jest aksamitna i jędrna. Muszę  jeszcze dodać, że skóra pokryta tym olejkiem emanuje blaskiem, młodością, jędrnością.
Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to etykieta, która po krótkim czasie użytkowania i kontakcie z olejkiem zaczyna odstawać od butelki.
Według producenta olejek ten może być również używany na końcówki włosów i do paznokci. Wypróbowałam oczywiście również te opcje pielęgnacyjne i owszem, do paznokci można go użyć, ale moje włosy po zaaplikowaniu tego olejku nie wyglądały ciekawie. Pozostawił mi tłuste strąki, pomimo, że nałożyłam odrobinę i na mokre włosy.
Pomijając te dodatkowe opcje zastosowania, mgiełka bardzo dobrze sprawdza się jeśli chodzi o pielęgnację i ochronę skóry.

Miałyście do czynienia z tym kosmetykiem? A może są inne, warte polecenia podobne temu produkty?




czwartek, 10 sierpnia 2017

LA ROCHE-POSAY PLASTER UV | NOWOŚĆ W OCHRONIE PRZECIWSŁONECZNEJ

Hej, hej :)

Środek lata, upały i mocne słońce, przychodzę więc z tematem na czasie - ochroną przeciwsłoneczną. O filtrach różnego rodzaju już zdążyłyśmy sobie poczytać i wybrać odpowiednią ochronę, natomiast ja ostatnio natknęłam się na jeszcze inną ciekawostkę wspomagającą ochronę skóry na słońcu, a mianowicie plaster UV.




Firma La Roche-Posay wprowadziła do swojej oferty plaster UV, który ma za zadanie informować nas jak długo możemy przebywać na słońcu. 
Zawiera barwniki wrażliwe na działanie promieniowania UV i w połączeniu z aplikacją dostarcza nam informacji o otrzymanej dawce promieniowania UV. 



Przyklejamy plaster na skórę, smarujemy wybranym preparatem z filtrem skórę jak i plaster, i skanujemy plaster telefonem. Oczywiście do tego trzeba wcześniej ściągnąć aplikację.
Po ściągnięciu aplikacji na telefon zakładamy profil i wprowadzamy dane naszej skóry (fototyp, rodzaj skóry, wiek, filtr i rodzaj kosmetyku stosowanego), naszą lokalizację (temperatura i natężenie nasłonecznienia w naszym rejonie) skanujemy plaster i na ekranie mamy pokazane dalsze kroki. Pokazuje się postać (do wyboru: Helios lub Helia :D), która pokazuje nam za każdym razem informacje dotyczące naszego przebywania na słońcu. Sprawdzamy czy nie jesteśmy na słońcu za długo, czy jest to czas bezpieczny dla nas czy już nie i za ile minut musimy zeskanować plaster ponownie.  

Sprawdzałam plaster na wszystkie sposoby; wyszłam z plastrem bez filtra (po pół godzinie miałam informację zagrożenie ;)), natomiast plaster z posmarowanym filtrem pokazywał dłuższą możliwość przebywania na słońcu. Wszystko działało ok, aczkolwiek aplikacja też czasami wariuje, bo zdarzyło mi się, że zeskanowałam i mnie wyrzuciło. Wiadomo, aplikacje idealne nie są, potrzebują warunków, dobrego internetu, dobrego światła do skanowania, itp..., ale ogólnie sprawdzała się i działała tak jak obiecała. 


W sumie to fajny gadżet, szczególnie jak przebywamy w miejscu gdzie jest duże słońce i nie jesteśmy pewni, czy nasza skóra jest dobrze chroniona. Myślę, że plaster ten może być pomocny w ochronie skóry, bo informuje o zagrożeniu bazując na danych skóry, natężeniu nasłonecznienia i poziomie filtra w naszym kosmetyku. Mam wrażenie nawet, że jest bardziej zapobiegawczy niż ja sama podczas opalania ;), bo pokazuje zagrożenie wtedy kiedy ja bym jeszcze na słońcu posiedziała. A oprócz kontroli nad skórą mamy fajną zabawę. ;) 
Według producenta plaster może być nawet używany kilka dni.
Mieliście już do czynienia z tym gadżetem? Jak ktoś jest ciekawy na stronie La Roche-Posay można zamówić sobie plaster do przetestowania. ;)


piątek, 4 sierpnia 2017

NOWOŚCI LIPCOWE | Semilac, Origins, The Body Shop, Yves Rocher, Oriflame


Hej, hej :)

Lipiec dobiegł końca, czas więc na pokazanie Wam jakie kosmetyczne nowości wpadły w tym miesiącu w moje łapki. :) 
Niewiele jak na mnie, ale lipiec w większości był dla mnie czasem wakacji, a ponieważ wakacje spędzam z dala od zgiełku miejskiego i galerii handlowych skutecznie ochroniło mnie to przed pokusą wydawania pieniędzy. ;)


Największym i najbardziej ekscytującym zakupem dla mnie był zestaw do manicure hybrydowego Semilac. Zastanawiałam się nad nim od roku ;P, miałam mnóstwo wątpliwości, począwszy od tego czy sobie poradzę, czy mi nie zaszkodzi (bo naczytałam się o uczuleniach), skończywszy na zdejmowaniu i wizji piłowania płytki czy użycia frezarki. W końcu po roku przemyśleń, zgłębiania wiedzy na ten temat i oswajania się z tematem zdecydowałam się i nie żałuję! Paznokcie ślicznie wyglądają, a to co mnie najbardziej zachwyca to ich trwałość i związana z tym wygoda. Zdejmowanie również nie przysporzyło mi problemu, udało się z udziałem tylko i jedynie acetonu.
Zestaw zawiera lampę LED UV 6 W, aceton, cleaner, blok polerski, waciki bezpyłowe, stripper i 5 lakierów: baza, top i 3 kolory. Ja wybrałam Banana, Pink Smile i Baby Girl. Pierwsze próby za mną i wszystko w porządku, zarówno z nakładaniem jak i zdejmowaniem. Jestem bardzo, bardzo zadowolona. :)


Kolejne cudo to nowość od Origins - maska w płacie z serii Flower Fusion. W skład serii wchodzi 6 kwiatowych maseczek. Każda zawiera czyste ekstrakty kwiatowe i naturalne olejki eteryczne. Ja sobie wybrałam Orange - rozświetlającą wersję z kwiatem pomarańczy.


Kolejny zakup to mój już nie wiem który z kolei egzemplarz rumiankowego masła do demakijażu The Body Shop. :) Niekwestionowany faworyt w moim demakijażu; delikatny i megaskuteczny.



Kolejna nowość to cudowny, pachnący latem, słońcem i kwiatem plumerii zapach z Oriflame Daydreaming in a Hammock z serii Memories. Zauroczył mnie już dawno temu, czekałam tylko na dobrą promocję.


Wizyta w Yves Rocher również zaowocowała w kilka kosmetyków. Nabyłam tam balsam o zapachu bzu i dostałam w lojalnościowym prezencie kremik odżywczy do stóp lawendowy oraz lakier do paznokci. Kolor był do wyboru, wybrałam zatem fiolet wpadający w śliwkę, o nazwie Figue.



Następna porcja świeżynek kosmetycznych to pudełko BeGlossy. W skład boxu wchodzą: 
Efektima peeling-maska-krem myjący 3w1, Gliss Kur Fiber Therapy ekspresowa odżywka regeneracyjna, Nidiesque krem barierowy chroniący przed alergią niklową, Sylveco łagodzący krem pod oczy, miniaturka jedwabistego balsamu do ciała Uriage oraz doskonale wpisujący się w moje lipcowe trendy i zapotrzebowanie hybrydowy lakier Neo Nail w kolorze Cripps Pink.


To wszystkie moje lipcowe nabytki. Czy coś Was szczególnie zainteresowało? Co przetestować w pierwszej kolejności? :)