Hej, hej :)
Czerwiec dawno już za nami, więc czas na podsumowanie zużyć kosmetycznych tego miesiąca. A prezentuje się ono tak:
Jak widać denko jest skromne, skromniejsze niż zakupy z tego miesiąca..., no cóż. ;)
Zapraszam na minirecenzje. :)
Avon, Senses, Zen Mandarin & Jasmine, shower gel. Żel pod prysznic, który wybrałam ze względu na pomarańczowy kolor i domniemanie takiegoż zapachu. Niestety zapach rozczarował mnie. Nie był soczysty, cytrusowy, jakiego się spodziewałam, ale niewyraźny, stłumiony. Miał w sobie nuty mandarynki, ale mało wyraziste. Nie byłam zadowolona i cała butla poszła na mydło do rąk.
Rituals, Happy Buddha, shower gel. Żel pod prysznic w piance. Pianka fajna w obsłudze, zapach średni, trochę cytrusowy, ale jakby z dodatkiem czegoś rozgrzewającego, ciepłego, imbiru? Mnie nie zauroczył. No i bardzo niewydajna ta pianka. 50 ml starczyło mi na 5 razy...?
Avon Naturals, Apple Blossom, shower gel. Żel pod prysznic o pięknym zapachu kwiatu jabłoni. Byłam zachwycona tym zapachem. Świeży, wiosenny, mogłabym mieć takie perfumy... ;) Szkoda, że tego żelu nie ma już w ofercie.
Hej Organic, Nourishing Face Tonic, Cactus. Tonik odżywczy z wyciągiem z opuncji i z grejpfruta o zapachu świeżo-kremowym. Naturalny i wegański. Był w porządku, nic złego nie mogę o nim powiedzieć. Nic też rewelacyjnego, żeby do niego wrócić.
Dove, Go Fresh, Peach & Lemon Verbena, deodorant, 24 H. Dezodorant w kulce o ładnym, delikatnym, kremowo-brzoskwiniowym zapachu, ale zerowym działaniu. :/ Nie jestem jakaś bardzo potliwa i nie mam z reguły problemów z dezodorantami, ale tu, przy zwykłym, codziennym użytkowaniu nie dawał rady. Wywalam, chociaż nie dobił dna.
MIO, Skin Tight, Body Serum. Serum napinające i uelastyczniające skórę. Było nieprzyjemne w aplikacji, lepkie i w miodowym kolorze. Zapach też był brzydki ziołowo-"dentystyczny". ;) Nic w wyglądzie mojej skóry nie zmieniło. Może gdyby była w gorszym stanie...?
Debby, eye pencil. Kredka do oczu w kolorze czarnym, do temperowania. Ot, zwykła kredka, nic specjalnego.
Duft&Doft, Stockholm Rose, Nourishing Hand Cream. Fajny kremik do torebki o całkiem skutecznym działaniu nawilżającym jak na takie dzienne kremiki. Przy tym pięknie kremowo-kwiatowo pachnie (ja tam bardziej odczuwam białe kwiaty niż różę;)) Kremy Duft&Doft już nie raz przewijały się przez moje dłonie i strony mojego bloga, i zapewnie nie raz jeszcze będą. ;)
Yves Rocher, Sexy Pulp, Extreme Noir, mascara. Pogrubiający tusz do rzęs. Pogrubiał, ale na mnie wrażenia nie zrobił.
Semilac, Pink Smile 056, lakier hybrydowy. Delikatny, pastelowy, rozbielony róż. Uwielbiam ten kolor i na pewno kupię jeszcze raz, bo taki odcień różu warto mieć w swoich zasobach na stałe.
*
To wszystkie moje zużytki. Znacie coś? :)