czwartek, 27 czerwca 2019

DUFT&DOFT | Kremy do rąk | Niespodzianka zapachowa ❤️


Hej, hej :)

Ostatnio dostałam prześliczną przesyłkę od marki Duft & Doft. :) Małe, blaszane pudełeczko skrywało miniatury 4 kremów do rąk. Każdy z nich o innym, ale równie pięknym zapachu, dlatego z ogromną przyjemnością zabrałam się za ich testowanie. :)



Markę Duft&Doft i jeden z ich produktów miałam przyjemność poznać na Targach Beauty Days we wrześniu. Jest to koreańska marka założona w 2013 roku. U nas jeszcze mało znana, ale mam nadzieję, że w niedługim czasie dzięki swoim świetnie zapowiadającym się produktom będzie bardziej popularna i dostępna. W swojej ofercie oprócz kremów do rąk ma kremy do ciała, mgiełki do ciała, maski do twarzy, kremy do ust - wszystkie w tych samych wariantach zapachowych. A o zapachach jakie znalazłam w kremach za chwilę...



Sophy Soapy - ten niebieski kremik pachnie świeżo i orzeźwiająco. Jest to kompozycja zimowych orchidei, róż herbacianych, a całość przywodzi na myśl aromat świeżego mydła i orzeźwiającego zimowego powietrza. Krem zawiera masło shea, witaminę E, kolagen i kwas hialuronowy. Ma zapewnić skórze nawilżenie, odżywienie, elastyczność i warstwę ochronną.



Pink Breeze - to lekki, świeży, wiosenny zapach z nutami piwonii, brzoskwini, moreli i piżma. Dla mnie to typowy wiosenny zapach spotykany często w lekkich, różowych perfumach. ;) Głównym sprawcą jest tu piwonia. Zawiera masło shea, witaminę E, kolagen i kwas hialuronowy. 



Sugar Delight - ten zapach jest przepiękny! Słodki, landrynkowo-owocowy z nutą grejpfruta. Ten zapach też jest popularny w perfumach (tych słodko-owocowych) i jest to mój ulubiony typ perfum. :) Zawiera masło shea, witaminę E, kolagen i kwas hialuronowy. 



Stockholm Rose - jest to mieszanka róży i piżma, również pięknie skomponowana. Zawiera kolagen, kwas hialuronowy, olej arganowy, olej z pestek moreli i ceramid NP. Zapewnia skórze nawilżenie, odżywienie, elastyczność i warstwę ochronną. Zapobiega uciekaniu wilgoci ze skóry, chroni przed wysuszeniem i pomaga uzupełnić barierę lipidową skóry.
*
Kremiki te są idealną propozycją kremu na dzień do torebki. Wszystkie mają zbliżony skład i działanie (chociaż miałam wrażenie, że Stockholm Rose i Sugar Delight bardziej odżywiają i zostawiają mocniejszą ochronną warstewkę na skórze) i wszystkie charakteryzuje niesamowity, wyjątkowy aromat. Szybko się wchłaniają, co jest ważne przy kremach używanych w ciągu dnia i dają naprawdę przyzwoite, odczuwalne nawilżenie jak na tego typu kosmetyk. Przyznam, że porównując je do podobnych propozycji innych marek (zapachowych, małych kremików do torebki) te wypadają lepiej jeśli chodzi o działanie. Warto się z nimi zapoznać, a dla maniaczek kosmetyków zapachowych to istny raj! Zapewniam! :) Ja ze względu na te piękne zapachy mam zamiar skusić się jeszcze na mgiełki do ciała. :)

niedziela, 23 czerwca 2019

FARMSKIN Superfood Salad for Skin


Hej, hej :)

Jest weekend, więc czas na relaks. Czas na relaks = czas na maseczkę. :)
Jaką maseczkę tym razem wybrałam? 


Jest to maska w płachcie marki Farmskin. Uwielbiam maseczki wszelkiego rodzaju, chociaż muszę przyznać, że maski w płachcie lubię najmniej. Z mojego doświadczenia wynika, że takie maski nie dają znaczących efektów, co zapewne wynika z tego, że ciężko o widoczne efekty po jednorazowym zabiegu. Co prawda przy maskach oczyszczających z glinką widzę efekty natychmiastowe takie jak zmatowienie i wizualne rozjaśnienie, ale to tylko po tego typu maskach, a te najczęściej występują jako preparaty wielorazowego użytku. Tę maskę dostałam od dystrybutora Key Cosmetics na targach kosmetycznych, więc jak miałam do wyboru to zdecydowałam się oczywiście na wersję oczyszczającą. Dodam, że maska należy do serii Superfood Salad for Skin i występuję w niej kilka maseczek; każda z innym składnikiem/warzywem wiodącym i każda o innym działaniu.
Wszystkie maski Farmskin Superfood Salad for Skin


Maska Purifying Sheet Mask Kale ma działanie odmładzające, rewitalizujące i oczyszczające. Ze względu na swój bogaty w witaminy i składniki odżywcze skład pozostawia skórę młodo i zdrowo wyglądającą. Tytułowy Kale, czyli jarmuż dzięki witaminom i błonnikowi ma moc oczyszczającą.

SKŁAD:

Płachta jest obficie nasączona esencją, która ma konsystencję śluzowatą. Zapach ma lekki, świeży. Otworki na moje duże oczy trochę wąskie, więc musiałam sobie pomóc nożyczkami. :D Maskę nakładamy na oczyszczoną, stonizowaną skórę i trzymamy 15-20 minut. Po zdjęciu płachty resztę esencji wklepujemy. W przypadku mojej maski dużo esencji zostało jeszcze w opakowaniu, więc wklepałam sobie ją na noc następnego dnia.
Maska zostawia lekką warstwę na twarzy, więc najbardziej nadaje się na wieczór, kiedy nie zamierzamy już nakładać makijażu. 
Skóra była nawilżona i wyglądała zdrowo, ale większych zmian nie zauważyłam. ;) Jedyne co nam pozostaje w przypadku takich masek to świadomość dobrego działania przy dobrym składzie, a jeśli jeszcze dojdzie do tego wielokrotne użycie to przyjdą i efekty. Grunt to potencjał. ;D No i oczywiście nasza dobra zabawa i samopoczucie, jakie daje nam maseczkowanie i dbanie o siebie. :) 

*
Znacie maseczki z tej serii?

wtorek, 11 czerwca 2019

Majowe Kosmetyczne Denko 🌺🌸🌼

Hej, hej :)
Witam Was wiosenno-letnio 🌺🌸🌼🌺🌸🌼 😉 i zapraszam do kosmetycznego podsumowania ostatnich miesięcy. :)


Zużyłam 18 kosmetyków i połowa z nich to kosmetyki, które z chęcią użyłabym raz jeszcze, a niezadowolona byłam tylko z dwóch, więc bilans całkiem niezły. Przejdźmy do krótkich recenzji. :)


The Body Shop Frosted Plum - masło do ciała o zapachu mrożonej śliwki. Cudownie pachnące o zapachu ciepłej, jadalnej śliwki z nutą świeżego, zimowego powietrza.

Avon, Naturals, Vanilla & Sandalwood - żel pod prysznic oraz balsam do ciała. Żel ma konsystencję kremową, a balsam do ciała jest lekki i szybko się wchłania. Oba kosmetyki wybrałam ze względu na zapach, który lubię używać zimą, czyli drzewny, ciepły, otulający z lekko słodką nutą. Już nie raz pisałam, że lubię tę serię w Avonie. 

Toni&Guy, Volume Addiction - szampon i odżywka do włosów cienkich. Na początku byłam bardzo zadowolona, włosy wydawały się gęstsze i ładniej się układały, ale po kilku myciach pozytywne wrażenie zniknęło i włosy były cienkie i oklapnięte jak zawsze.


Yves Rocher, I love my Planet - szampon dodający włosom blasku do codziennego użytku. Włosy są po nim miękkie i nawilżone, dobrze się rozczesują. To mój ulubieniec i często gości w moich zestawieniach. 



The Body Shop, Oils Of Life - olejek w żelu do demakijażu. U mnie nie sprawdził się ten sposób demakijażu. Szczegółowa recenzja TU 

Avon, Anew - krem do demakijażu twarzy. Podobny produkt jak wyżej. Konsystencję ma podobną do wazeliny, trochę twardy i niekomfortowo nakładało się na twarz. Zapach również nieciekawy, jakby kamfora i za mocny. Twarz dało się oczyścić z makijażu, ale był mało komfortowy w używaniu i nie podobał mi się.

Avon, Only Imagine - dezodorant w kulce. Należący do linii zapachowej perfum o aromacie fiołka i piwonii. Ładnie pachnie i skuteczny w działaniu. Lubię te avonowe kulki zapachowe. ;)




Yves Rocher, Red Apple - żel pod prysznic. Tutaj akurat trafiła mi się miniaturka. Żel pochodził z serii świątecznej i już nie ma go w ofercie. Miał ładny zapach słodkiego, czerwonego jabłuszka. Ogólnie oceniam go pozytywnie.

Biolaven - krem do twarzy na dzień. Zawiera olej z pestek winogron i olejek lawendowy krem ochronny. Ze względu na treściwą formułę szczególnie lubiłam go w okresie jesienno-zimowym. Skóra po nim była miękka, nawilżona i zadbana.

Yves Rocher, Beaute des Pieds - balsam regenerujący do stóp. Odżywiający i regenerujący balsam z masłem karite. Naprawdę fajnie działający kosmetyk do stóp. Odczuwalnie zmiękcza i odżywia skórę stóp. Sprawił, że sięgam po kolejne kosmetyki do stóp Yves Rocher. ;)


Yves Rocher, Red Apple - krem do rąk. Dostatecznie nawilżający, funkcjonalny krem do rąk na dzień o super zapachu. Za ten zapach lubiłam go najbardziej. ;)

The Body Shop, Wild Argan Oil - krem do rąk. Mały poręczny kremik o fajnym, ciepłym i otulającym zapachu. Zapach tej serii to mój hit na zimę. ;) Działanie kremu średnie, ale wystarczające na dzień. Plus  za to, że szybko się wchłania.



Sol De Janeiro, Brazilian Bum Bum Cream - krem do ciała. To miniatura, ale przez kawał  czasu miałam okazję posmakować cudownego kremu do ciała zarówno pod względem działania jak i zapachu. Majstersztyk! A zapach (słodki, otulający) jest zarazem tak elegancki jak w perfumach. ;)

Estee Lauder, Advanced Night Repair, Synchronized Complex II - krem pod oczy. Uwielbiam ten kremik! Ma konsystencję masełkowato-żelową. Stosując go czuję ogromny komfort w okolicy oczu. Skóra jest odżywiona i nawilżona.

Estee Lauder, Double Wear - trwały podkład do twarzy. Mój ulubieniec w podkładach. :) Dobrze kryje, matowi i jest naprawdę bardzo trwały. Nie ma niespodzianki w postaci znikającego podkładu wieczorem. Sprawia, że moja skóra wygląda jak w photoshopie nie robiąc przy tym maski (trzeba nałożyć odpowiednią ilość) i to co lubię - skóra twarzy jest sucha przy dotyku, nie lepi się. W ogóle go nie czuję na twarzy. Konsystencja jest płynna i dobrze się ją aplikuje jak jest się wprawionym, a jak nie to na pewno się uda za pomocą gąbeczki. ;)

Benefit, Hello Happy - podkład do twarzy. Również bardzo fajny podkład dający efekt zdrowo wyglądającej skóry. Lekko matowi, krycie średnie, ale jest godny polecenia. :)

*
Oto wszystkie moje wrażenia. Znacie któreś z przetestowanych przeze mnie kosmetyków? :)