Hej, hej
Z peelingami do ciała mam ciężką relację. :D Nie przepadam za tym rytuałem, chociaż wiem, że jest niezwykle ważnym elementem pielęgnacji. Staram się więc ten rytuał podtrzymywać, a pomógł mi w tym kalendarz adwentowy Rituals, z którego uzbierałam kilka peelingów do ciała, Bo trzeba przyznać, że peelingi Rituals są bardzo fajne. Zarówno pod względem konsystencji, działania jak i zapachu potrafią bardzo uprzyjemnić nielubiany (nudny i monotonny dla mnie) zabieg złuszczania naskórka.
Peeling Rituals The Ritual of Happy Buddha jest peelingiem cukrowym z dodatkiem olejku z drzewa cedrowego. Drobiny są konkretne, fajnie ścierają naskórek i jednocześnie roztapiają się z czasem pod wpływem ciepłej wody. W przypadku tego kosmetyku peelingowanie o dziwo sprawia mi przyjemność. Najpierw mocno drapie i poprawia krążenie w skórze, potem drobinki szybko roztapiają się, więc nie da się przesadzić z peelingiem i nie tracimy zbyt dużo czasu na zmywanie resztek kosmetyku z ciała, a na koniec skóra pozostaje gładka i natłuszczona.
Zapach tego kosmetyku to połączenie słodkiej pomarańczy i aromatu drzewa cedrowego, co daje w efekcie pomarańczowy, ale ciepły, korzenny, drzewny zapach. Nie jestem nim zachwycona, bo jestem zwolenniczką pomarańczowego, ale świeżego, orzeźwiającego aromatu i tego się spodziewałam po tym pięknym pomarańczowym opakowaniu, no ale niestety. ;) Zapach jest bardziej ciepły i korzenny, ale na pewno dla wielu osób jest przyjemny.
To kolejny już peeling Rituals, z którego jestem zadowolona i czekam na kolejne, nowe serie i nowe zapachy. Z tego co się orientuję The Ritual of Buudha nie ma już w ofercie, został on zastąpiony The Ritual of Mehr w żółtym kolorze.
*
Znacie peelingi Rituals? Który lubicie najbardziej? A może macie jakieś inne ulubione peelingi godne polecenia? :)