niedziela, 19 września 2021

RITUALS | The Ritual of Happy Buddha Body Scrub

 Hej, hej

Z peelingami do ciała mam ciężką relację. :D Nie przepadam za tym rytuałem, chociaż wiem, że jest niezwykle ważnym elementem pielęgnacji. Staram się więc ten rytuał podtrzymywać, a pomógł mi w tym kalendarz adwentowy Rituals, z którego uzbierałam kilka peelingów do ciała, Bo trzeba przyznać, że peelingi Rituals są bardzo fajne. Zarówno pod względem konsystencji, działania jak i zapachu potrafią bardzo uprzyjemnić nielubiany (nudny i monotonny dla mnie) zabieg złuszczania naskórka.


Szczególną sympatią darzę peelingi cukrowe z dodatkiem olejków, po których nie trzeba już używać balsamu do ciała. Jest to zatem duży plus przy braku czasu lub wtedy kiedy trzeba od razu po kąpieli wskoczyć w ubrania, a nie lubię tego robić na nakremowane ciało. 

Peeling Rituals The Ritual of Happy Buddha jest peelingiem cukrowym z dodatkiem olejku z drzewa cedrowego. Drobiny są konkretne, fajnie ścierają naskórek i jednocześnie roztapiają się z czasem pod wpływem ciepłej wody. W przypadku tego kosmetyku peelingowanie o dziwo sprawia mi przyjemność. Najpierw mocno drapie i poprawia krążenie w skórze, potem drobinki szybko roztapiają się, więc nie da się przesadzić z peelingiem i nie tracimy zbyt dużo czasu na zmywanie resztek kosmetyku z ciała, a na koniec skóra pozostaje gładka i natłuszczona.

Zapach tego kosmetyku to połączenie słodkiej pomarańczy i aromatu drzewa cedrowego, co daje w efekcie pomarańczowy, ale ciepły, korzenny, drzewny zapach. Nie jestem nim zachwycona, bo jestem zwolenniczką pomarańczowego, ale świeżego, orzeźwiającego aromatu i tego się spodziewałam po tym pięknym pomarańczowym opakowaniu, no ale niestety. ;) Zapach jest bardziej ciepły i korzenny, ale na pewno dla wielu osób jest przyjemny. 

To kolejny już peeling Rituals, z którego jestem zadowolona i czekam na kolejne, nowe serie i nowe zapachy. Z tego co się orientuję The Ritual of Buudha nie ma już w ofercie, został on zastąpiony The Ritual of Mehr w żółtym kolorze.

*

Znacie peelingi Rituals? Który lubicie najbardziej? A może macie jakieś inne ulubione peelingi godne polecenia? :)

poniedziałek, 13 września 2021

DENKO SIERPIEŃ 2021

 Hej, hej :)

Wraz z nadejściem września przyszedł czas na podsumowanie sierpniowych zużyć kosmetycznych. Zużyłam 13 kosmetyków, ale spora większość okazała się bardzo dobrymi kosmetykami. Zapraszam zatem na szczegóły. 

Zacznijmy od ciała.

The Body Shop, Zesty Lemon, Shower Gel. Żel pod prysznic o prawdziwie cytrusowym zapachu. Idealny na upały! Co ciekawe, do produkcji żelu zostały użyte cytryny gorszego sortu, takie które nie sprzedałyby się już w markecie.

Barnängen, All Over Rescue. Nawilżający balsam do ciała zawiera formułę "cold cream", świetnie nawilża i regeneruje skórę.  Z konsystencji bardzo przypomina krem Nivea, pachnie również czysto, ale i odrobinę kwiatowo.

Douglas, Home Spa, Joy of Light. Balsam do ciała o świetnym na lato cytrusowo-jaśminowym zapachu. Fajnie się rozsmarowywał, szybko się wchłaniał, ale jednocześnie bardzo dobrze nawilżał i odżywiał skórę. Był super!


La Roche-Posay, Redermic R. Krem pod oczy z retinolem. Przyjemnie się go stosowało, miał formę lekkiego kremu. Okolice oczu zadbane, stan skóry jest dobry, żadne nowe zmarszczki nie pojawiły się.

OleHenriksen, C-Rush Brightening Gel Creme. Lekki nawilżająco-rozświetlający krem z witaminą C i kwasem hialuronowym. Krem jest lekki, o puszystej, budyniowej konsystencji i lekko słodkim zapachu. Bardzo fajnie nawilża skórę.

OleHenriksen, Banana Bright Vitamin C Serum. Serum z 15% wItaminą C, 5% PHA i kwasem hialuronowym. Świetnie nawilża i rozświetlał cerę, a do tego pięknie pachnie pomarańczami. 

Natura Siberica, Caviar De Russie, Age-Delay Face Lotion. Chociaż mleczek do demakijażu zazwyczaj nie używam, to to mleczko akurat świetnie się sprawdziło. Dobrze zmywało makijaż i było bardzo delikatne. Czułam, że nie narusza bariery hydrolipidowej.


Oriflame, Tender Care, Organic Honey. Krem uniwersalny do spękanych, przesuszonych miejsc, np.: usta, łokcie... Ja używałam głównie do ust. Ma konsystencję wazeliny, dobrze się rozsmarowuje i bardzo dobrze radzi sobie z przesuszonymi ustami. Ten akurat pachniał miodem, ale są również inne wersje zapachowe. Chciałoby się przetestować wszystkie, ale produkt jest tak wydajny (chyba z rok go używałam), że nie wiem czy to mi się uda. ;)

Merci Handy, Magic Diamond, żel antybakteryjny. Żel jest rzadki, więc ilość wielkości kropelki wystarczy do aplikacji. Posiada delikatne, drobinki brokatu i pachnie słodko, jakby kokosowo.

The Body Shop, Vanilla Pumpkin, Hand Creme. Krem ten idealnie sprawdza się w ciągu dnia. Szybko się wchłania i wystarczająco nawilża. Pachnie słodko, niemalże ciasteczkowo.

Bielenda, Japoński Krem do Rąk, Kamelia + Olej Ryżowy. Zwykły, przeciętny krem do rąk dzienny. Pachnie kwiatowo, trochę mdło.

TRESemmé, Collagen + Fullness. Szampon i odżywka do włosów cienkich. Rewelacyjny duet, który zasilił szeregi moich włosowych ulubieńców.! Po szamponie włosy są gładkie, miękkie i łatwo się rozczesują. Odżywka jest rzadka, ale bardzo dobrze dopełnia działanie szamponu. Po użyciu tego duetu włosy prezentują się zdrowo, ładnie się układają i faktycznie wyglądają na gęstsze. 

*

To wszystkie moje zużytki i jak widać niemalże wszystkie okazały się dobrym wyborem. A Wy? Znacie któreś z nich?