StarSkin to marka specjalizująca się w maskach przeróżnego rodzaju i przeznaczenia, a jej głównym założeniem jest to, aby nasza skóra wyglądała tak idealnie jak u gwiazd filmowych. Marka, współpracując z wybitnymi dermatologami, kosmetyczkami i wizażystami opracowała formuły i technologie pozwalające uzyskać idealny gwiazdorski look w domowym zaciszu. Efekt jest taki, że maski Starskin stały się również w kręgu gwiazd bardzo popularne. Na szczęście są dostępne i cenowo przystępne dla zwykłego śmiertelnika, więc możemy je bez większych problemów przetestować. Ja zdecydowałam się na dosyć oryginalną wersję. Nie jest to popularna maska w płachcie jakich teraz na sklepowych półkach wiele, ale maska peeling w gąbce.
Mowa o StarSkin Foaming Peeling Perfection Puff.
Maska ta to rodzaj peelingu w gąbeczce. Zawiera kwasy AHA (glikolowy i mlekowy) oraz ekstrakt z marchwi i brokułów, które mają odblokować pory, spłycić zmarszczki, rozjaśnić i ujednolicić cerę.
Maskę tę dostajemy w dużym, kartonowym opakowaniu przypominającym grafiką plakat filmowy, ale po otwarciu okazuje się, że gąbeczka jest dodatkowo umieszczona w foliowym opakowaniu.
Druga ma siateczkową strukturę i to tą stroną peelingujemy skórę.
Jak się okazało piankowa część gąbeczki to kosmetyk, który przechodzi przez siateczkę i bierze udział w ścieraniu. Po przystąpieniu do masażu twarzy gąbeczka zaczyna wytwarzać pianę, a pianka się zużywa.
Pierwsze na co zwróciłam uwagę po przystąpieniu do maseczkowania to jej zapach. Rzadko się zdarza, żeby mnie zachwycał zapach maseczki. Przyzwyczaiłam się, że działanie przewyższa walory zapachowe, a ten tutaj to prawdziwe ciastko cytrynowe. Apetyczny, cytrusowy, jadalny zapach i bardzo realny. Gąbeczką masujemy twarz przez 2-3 minuty. Masaż ten jest bardzo przyjemny, aczkolwiek na delikatniejszych i bardziej suchych partiach da się odczuć moc siateczki. Oprócz mechanicznego działania peelingu przez cały ten czas działaja kwasy AHA zawarte w preparacie.
Po masażu zmywamy twarz wodą i trzeba przyznać, że skóra podczas zmywania jest niesamowicie gładka i śliska, jakby silikonowa... Pierwszy raz miałam takie odczucie.
Cały ten zabieg to nowe i ciekawe doświadczenie, bo takiej maski jeszcze nie miałam, a cera w efekcie jest oczyszczona, rozjaśniona i zdecydowanie wygładzona. Dodatkowym plusem maseczki jest to, że nie jest jednorazowa, ponieważ gąbeczka nadaje się jeszcze do użycia na 3 razy.
Po tym doświadczeniu mam ochotę na kolejne maski Starskin. :)
A Wy mieliście już do czynienia z maskami tej marki? Jeśli ktoś ma jakąś ich maskę do polecenia to chętnie przeczytam.