sobota, 28 lipca 2018

MASECZKI OCZYSZCZAJĄCE | RANKING



Hej, hej :)

Jako, że mam cerę przetłuszczającą się podstawą mojej pielęgnacji są kosmetyki i maseczki oczyszczające. Przetestowałam ich do tej pory bardzo dużo i postanowiłam stworzyć swój własny ranking maseczek oczyszczających. Może komuś pomogę w wyborze, a może ktoś trafi na dobry kosmetyk dla siebie? . :)




Spośród wielu masek oczyszczających wybrałam 4, które zadziały tak jak powinny i zrobiły na mnie niesamowite wrażenie pozostawiając zaskakujący efekt. Większość z nich ma wspólny składnik, typowy dla tego typu produktów i przeznaczony dla cer tłustych i problemowych, czyli glinkę. Są tu też kwasy i zioła pomagające wyciszyć cerę problemową - olejek z drzewka herbacianego, dziegieć, itp... Wiele z nich miało już swoje posty pochwalne na blogu. Opiszę je w skrócie i podam ewentualne linki do istniejących recenzji.

Wybrałam maseczki najlepsze dla mnie, ale zacznę od tej, którą muszę wyróżnić. Daję jej u mnie 1 miejsce. Największe wrażenie zrobiła na mnie Tołpa Trądzik 4 Intensywne Zabiegi Korygujące Niedoskonałości. 





Jest to produkt zawierające 4 zabiegi (4 etapy) w oczyszczaniu cery. Jest tu chusteczka złuszczająca, serum, maska i krem. Każdy etap zawiera mocne, skoncentrowane składniki aktywne, które naprawdę działają. Zaskoczyło mnie to, że pomimo szczypania, mrowienia zabiegi nie zrobiły krzywdy skórze i zaskoczył mnie efekt. Skóra była wygładzona i pory były zmniejszone. Wydzielane sebum zostało zredukowane na 3-4 dni, , cera matowa, a krostka, która się trafiła podczas zabiegu zostałą wyciszona do maksimum.  
Szczegóły dotyczące produktu i działania zostały opisane TUTAJ 

*

Druga, pozostawiająca rewelacyjne efekty u mnie maseczka to Nacomi Zielona Glinka




Jest to maseczka w proszku do samodzielnego zrobienia. Można ją rozrobić wodą mineralną, hydrolatem lub olejkiem.





Naturalna, zawiera mnóstwo mikroelementów działających antybakteryjnie.Kiedy tylko zaczęła zasychać na mojej twarzy zmyłam ją, a moim oczom ukazała się nowa twarz. 
Oczyszczona, rozjaśniona, wyraźnie wygładzona, zmatowiona, a pory zmniejszone.
Szczegóły dotyczące maseczki i jej działania zostały opisane TUTAJ

*

Kolejna maseczka, która zostawiła zauważalny efekt na mojej twarzy to Vichy Pore Purifying Clay Mask.




Jest to maseczka saszetkowa, starczająca na dwa użycia, ale działanie niezapomniane. 
Zawiera dwie glinki mineralne - kaolinową i bentonitową. Jest bardzo mocna i lepiej nie przedłużać czasu trzymania podanego na opakowaniu. Po spłukaniu ukazała się odświeżona, oczyszczona, zmatowiona, gładka cera. Miękka i sucha  w dotyku, bez tego uciążliwego sebum.
Szczegóły dotyczące działania tej maski TUTAJ.


*


Następna super maska cud to Skin Clearing Clay Mask The Body Shop



Ta maska jest moim ulubieńcem od lat. W jej skład wchodzi glinka i olejek z drzewka herbacianego. Po jej użyciu cera jest oczyszczona, pory zmniejszone, a co jest dodatkowym jej atutem działa wyciszająco na zmiany trądzikowe. Olejek z drzewka herbacianego działa tu naprawdę porządnie i nie raz mając podskórną krostę zaaplikowałam ten preparat punktowo na dłużej - po kroście zostawał mały ślad.


*


Bania Agafii Oczyszczająca Maka Dziegciowa




To również godna polecenia maseczka. W jej skład wchodzą dziegieć brzozowy,  szałwia, ałtajski miód, sól rapa, ogórecznik.
Skóra po masce jest oczyszczona, odświeżona, rozjaśniona i perfekcyjnie zmatowiona. Efekt zdecydowanie zasługujący na wyróżnienie jej wśród masek.

Mam w swoich zbiorach mnóstwo masek, które też są dobre i oczyszczają skórę, choć może nie dają tak spektakularnych i złożonych efektów jak te wyróżnione wyżej. Pomimo, że są dobre, ja postanowiłam wyróżnić tylko te najlepsze.

A Wy? Macie swoich ulubieńców wśród maseczek oczyszczających. A może coś godnego polecenia? Coś czego jeszcze nie miałam okazji używać?




środa, 25 lipca 2018

THE BODY SHOP | SATSUMA | Orzeźwiający żel pod prysznic 🍊


Hej, hej :) 

Jest środek lata, pięknego lata, a pogoda serwuje nam to, czego o tej porze roku oczekujemy. Mamy słońce, ale co się  z tym wiąże, mamy też upały. Jak sobie radzicie z upałami?
U mnie jednym ze sposobów na przetrzymanie tych mało komfortowych stron lata jest schładzanie się orzeźwiającymi, świeżymi zapachami. Kwestię zapachów w perfumach idealnych dla mnie w upalny czas podjęłam w poprzednim poście. Rześkie zapachy towarzyszą mi również pod prysznicem, a ponieważ miałam okazję ostatnio używać zapachu, który jest dla mnie ideałem na ten leni czas, postanowiłam go Wam przedstawić.




Jest to zapach Satsuma (mandarynki japońskiej), zamknięty w żelu pod prysznic marki The Body Shop. Nie ukrywam, że zapachy cytrusowe, szczególnie pomarańczowe i mandarynkowe to moje ulubione, ale myślę, że ten jest w stanie zachwycić wielu, wielu innych aromatoholików. :) Zapach jest tak realny, że aż wydaje się to niemożliwe. Jest tak soczysty, orzeźwiający i intensywny, że mam wrażenie, że nacieram się mandarynką. :D 




Jeśli chodzi o konsystencję, oczywiście jest żelowa, ale jednocześnie aksamitna i delikatna. Mam wrażenie jakby w żelu był zatopiony olejek, tak gładko żel sunie po skórze i pozostawia ją w dobrej kondycji. Skóra nie jest wysuszona ani podrażniona, mam wrażenie jakby produkt pozostawiał ochronna warstewkę. Podczas aplikacji pozostawia wrażenie bardziej nawilżającego i pielęgnującego produktu niż przeciętny żel drogeryjny. To tak na marginesie, bo ja od żelu nie wymagam dodatkowych właściwości niż ta myjąca i piękny zapach. To moje jedyne kryterium i żel Satsuma The Body Shop (jak i inne żele TBS) to spełnia.
Jedyny minus to ceny tych żeli (chociaż z drugiej strony mnie to nie dziwi skoro żele te różnią się od przeciętnych żeli), ale na szczęście W TBS non stop są promocje i ostatnio na żele było - 60%, wobec czego porobiłam zapasy. ;) 
Żele pachną świetnie, ale ten mandarynkowy jest przecudny i pachnie zjawiskowo. Pod każdym względem go polecam.

Macie jakieś ulubione żele z The Body Shop albo inne?  Z chęcią poczytam, bo jeszcze wielu nie miałam. ;)

piątek, 20 lipca 2018

MOJE PROPOZYCJE ZAPACHOWE NA LATO




Hej, hej :)

Jakie zapachy wybieracie latem? :)
W kwestii zapachowej lato rządzi się swoimi prawami.  Wybieramy zapachy lekkie i rześkie, które przynoszą ulgę w upały i takie, które pasują do otaczającej nas wakacyjnej aury. Ja jestem osobą, która dopasowuje zapachy do pory roku i pogody. Bardzo ważne dla mnie jest jaki zapach towarzyszy mi danej chwili, sytuacji, porze roku i starannie je dobieram.
Na dzisiejszy wpis wybrałam 3 typy ulubionych, letnich aromatów. 




Zacznę od Aqua Allegoria Mandarine Basilic Guerlain, który jest moim letnim faworytem. Jest kwintesencją tego, co najbardziej lubię latem w aromatach, czyli świeżość i cytrusy, a w szczególności mandarynki i pomarańcze. I taki jest Aqua Allegoria Mandarine Basilic. To soczysta, słodka mandarynka przełamana ziołowym aromatem bazylii. Całość daje nam świeży, rześki aromat, bez cienia słodyczy, której w upały nie toleruję.



Green Tea Elizabeth Arden to również zapach idealny na upały. Jest to aromat świeży, rześki o zielonych nutach zapachowych. Najbardziej wyczuwalna w nim jest zielona herbata z dodatkiem mięty, lekko podbita cytrusami. Tu również nie ma miejsca na słodkości, nie ma też wyraźnej owocowej woni. Pierwsze miejsce zajmują nuty zielone i aromaty stricte roślinne. Jedyny taki bardziej soczysty i radosny akcent ocieplający surowe, zielone nuty daje przebijająca tam  bergamotka. Green Tea jest jak woda z dodatkiem mięty i cytryny. Nie mdli ani nie obciąża migrenowo głowy podczas upałów, a zamiast tego chłodzi i orzeźwia.




Bali Blue Surf Bath & Body Works - i tu całkiem odmienna wersja lata, bo na słodko.;)
Ale tak tropikalnie słodko, owocowo. ;) Mamy tu kokos, ale na świeżo, spowity w cytrusowe nuty mandarynki. A obok tej słodyczy po chwili zaczyna być wyczuwalny świeży aromat fal morskich i sól. Jest to zatem zapach słodko - słony. Bardzo ciekawe doznaniowo połączenie. Kojarzy się z plażą, morzem, wakacjami i daje niesamowite uczucie relaksu. Zapach robi się ciepły, z czasem drzewne aromaty zaczynają być wyczuwalne i przychodzi skojarzenie z plażą i rozgrzaną słońcem skórą. Bardzo ciekawy, przyjemny, wielowymiarowy zapach, pomimo, iż jest to mgiełka.  



Przedstawiłam Wam 3 ulubione zapachy, które rządzą moim latem w tym roku. 
A jakie są Wasze typy na lato?

niedziela, 15 lipca 2018

ORIGINS GINZING SCRUB CLEANSER | Jak się sprawdza ten peeling?


 Hej, hej :)    

Kosmetyki marki Origins bardo lubię i spośród tych, które używałam do tej pory żaden mnie jeszcze nie rozczarował. Jedną z lubianych przeze mnie serii jest seria GinZing, mająca w swojej ofercie kosmetyki działające odświeżająco i energizująco z charakterystycznym cytrusowym zapachem. 
Dzisiaj chciałam Wam przedstawić kosmetyk właśnie z tej serii - GinZing Refreshing Scrub CleanserSprawdził się czy nie?




Peeling odświeżający GinZing ma w swoim składzie żeńszeń dodający cerze promienności oraz dodające energii ziarna kawy. Oprócz tego zawiera naturalną jojobę i wosk palmowy. Skóra po nim ma być odświeżona, gładsza i jaśniejsza. Dodatkowym atutem kosmetyku jest niesamowicie energetyczny aromat, który jest połączeniem grejpfruta, cytryny i mięty ogrodowej.


SKŁAD:

Water, Cocamidopropyl Hydroxysultaine, Coco-Betaine, Sodium Lauroyl Oat Amino Acids, Decyl Glucoside, Sodium Cocoyl Sarcosinate, Acrylates Copolymer, Copernicia Cerifera (Carnauba) Wax, Jojoba Esters, Sodium Chloride, Polysorbate 20, Disodium Cocoyl Glutamate, Citrus Limon (Lemon) Peel Oil*, Citrus Grandis (Grapefruit) Peel Oil*, Mentha Viridis (Spearmint) Leaf Oil*, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Oil*, Limonene, Panax Ginseng (Ginseng) Root Extract, Caffeine, Garcinia Mangostana Peel Extract, Cordyceps Sinensis Extract, Butylene Glycol, Ethylhexylglycerin, Glycerin, Sodium Cocoyl Glutamate, Monosodium Citrate, Citric Acid, Sodium Hydroxide, Disodium Edta, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Phenoxyethanol.





Peeling jest zapakowany w miękką, plastikową, pomarańczową tubę mieszczącą 150 ml kosmetyku, mającą wygodne zamknięcie na klik. 
Ta pomarańczowa tubka skrywa przezroczysty kosmetyk o lekko żółtej barwie z zatopionymi w nim drobinkami. Zapach jest cudowny i energetyczny; cytrusowy, słodko-pomarańczowy, soczysty jak prawdziwa, dojrzała pomarańcza. 
Peeling ma postać żelu, w którym są zatopione mikroskopijne drobinki. Po rozsmarowaniu na skórze i kontakcie z wodą żel zamienia się w krem, robi się go coraz więcej i efekt jest taki, że bardziej niż drobinki odczuwamy krem. Po użyciu skóra jest rozjaśniona, czysta i bardzo miękka. Plusem jest to, że nie jest ściągnięta, co często zdarza się po kosmetykach oczyszczających. Peeling ten jest bardzo delikatny i tak jak producent napisał nadaje się do codziennego użytku.  




Dla mnie jest on mało satysfakcjonujący jako peeling, ponieważ preferuję mocniejsze scruby. Ten tutaj to kosmetyk bardzo przyjemny, drobinki lekko masują skórę, a kosmetyk, biorąc pod uwagę miękkość i gładkość skóry po użyciu, ma również działanie pielęgnujące, do tego ma niesamowicie przyjemny zapach, ale działanie peelingujące jest jednak bardzo słabe. Według mnie jest to bardziej żel z drobinkami do codziennego mycia twarzy (o czym również wspomina producent), a tubka o dużej pojemności typowa dla żeli do twarzy i nazwa cleanser nadana przez producenta również na to wskazują. Jako codzienny kosmetyk oczyszczający świetnie się sprawdza, a przyjemny, energetyczny zapach rekompensuje wszystko. Świetny szczególnie rano, po przebudzeniu. Daje energię na cały dzień!



Znacie ten kosmetyk? Ciekawa jestem jakie są Wasze odczucia w stosunku do niego?