wtorek, 29 grudnia 2020

ULUBIEŃCY KOSMETYCZNI 2020

Hej, hej :)

Końcówka roku to czas na podsumowania. Nie inaczej będzie dzisiaj na moim blogu. ;) Postanowiłam wyłonić kosmetycznych ulubieńców roku 2020. W mijającym roku przetestowałam mnóstwo fajnych kosmetyków, wiele z nich bardzo mi się podobało, ale takich, które mnie zachwyciły i które wniosły nowe doznania i doświadczenia w moje kosmetyczne życie było kilka.  Które kosmetyki stały się moimi ulubieńcami? :)

Zacznę od mojego największego ulubieńca, hitu i odkrycia w jednym. Jest to rozświetlający  puder wykończeniowy Hourglass Ambient Lighting Powder. Tutaj jest w paletce z różem i bronzerem, ale występuje również samodzielnie. Mam kolor Diffused Light.

Skusiłam się na niego po recenzji Addicted To Makeup, która bardzo go chwaliła za photoshopa na twarzy i efekt odmładzający. :D Faktycznie puder wygładza, kamufluje, rozświetla, ale to jest taki blask 'bijący od wewnątrz", nie zawiera on drobinek. Po prostu jego cząsteczki rozpraszają światło i to sprawia, że cera wygląda na promienną, wypoczętą, świeżą i odmłodzoną. Od pierwszego nałożenia na twarz już mi się spodobał, ale moja ostatnie odkrycie ze zdjęciem tylko to potwierdziło. Patrzyłam na zdjęcia z imprezy i tak się zastanawiałam: "Co ja tak dobrze na tych zdjęciach wyglądam? Jakaś taka promienna, ładniejsza, młodsza?" I wtedy mi się przypomniało, że tak! Ten puder przecież miał odmładzać! :D 


Kolejny ulubieniec to naturalny olejek wielofunkcyjny Stay Essential Annabelle Minerals. Jest on przeznaczony do skóry z pierwszymi oznakami starzenia. Ma odżywiać, napinać i dodawać energii i blasku. Z reguły nie przepadam za olejkami ze względu na ich tłustą konsystencję, chociaż zdaję sobie sprawę z ich mocy i zbawiennego działania na cerę. Ten olejek to pierwszy taki kosmetyk, który pokochałam. Szybko się wchłaniał i rano skóra twarzy nie była tłusta, ale normalna, miękka, gładziutka i nawilżona. Oprócz tego, że nie byłam blee tłusta, cera dużo zyskała, również w działaniu długofalowym. Po dłuższym okresie stosowania skóra jest zdrowa i bardzo gładka. 


Następny kosmetyk, który mnie zachwycił i zadziwił to krem nawilżający i matujący Origins Original Skin Matte Moisturizer with Willowherb. Bardzo dobrze nawilża, wygładza skórę, matuje i ściąga pory. Zadziwił mnie dlatego, że bardzo dobrze utrzymuje mat w gorące, letnie dni, kiedy wszystko płynie, a takiego cuda jeszcze nie spotkałam. :D Idealnie sprawdza się w upalne dni dni, bo jest lekki, orzeźwiający, matujący i jednocześnie nawilżający. Pomijając upały pokochają go osoby z przetłuszczającą się lub mieszaną cerą. Szczegóły opisałam w recenzji TU.


Czas na coś do włosów. :) Włosy mam bardzo wymagające i nic nie jest w stanie im dodać uroku. Aż tu... zdecydowałam się na zakup nowości - kremu do włosów
Olaplex No6 Bond Smoother i faktycznie włosy jak nie moje. :D Sprężyste, ładnie układające się, nawilżone i zdrowo wyglądające.  


I moi kolejni ulubieńcy, cudeńka, które kocham całym sercem. <3
Są to pomadki Dior Addict Lip Glow. Pomadka i balsam pielęgnujący w jednym. Oprócz właściwości pielęgnacyjnych nadaje ustom delikatny kolor i piękny, subtelny połysk zwilżonych ust. Ta seria ma już 3 wykończenia: glow dający połysk, holo z drobinkami i mat - ale taki mięciutki i pluszowy mat). Wszystkie wykończenia bardzo mi się podobają i zachwycają na ustach.


Jest tu Ultra Pink z wykończeniem glow, Holo Pink z wykończeniem holo i matowa Matte Raspberry. Wszystkie uwielbiam, każda jest inna, ale jak już musiałabym wybrać to najpiękniej i wyjątkowo czuję się w Matte Raspberry. :)


Piękny, nasycony, malinowy kolor ładnie leżący na ustach sprawia, że czuję się w nim mega kobieco. :)


Do kosmetyków dołączę jeszcze moje pędzelkowe odkrycia. Hulu Brushes to stosunkowo młoda marka, ale pędzle bardzo dobrze się sprawdzają. Mam ich więcej, ale wybrałam te, które uwielbiam i utwierdzam się w tym za każdym razem kiedy wykonuję makijaż. Mają włosie z kozy, idealne kształty i ilość włosia do aplikowania produktów. Bardzo przyjemnie i łatwo się z nimi pracuje. Jest tu pędzel do rozświetlacza P70 oraz do aplikowania i rozcierania cieni P62.
 
*

A jakie kosmetyki są u Was ulubieńcami 2020? :)

niedziela, 20 grudnia 2020

BASICLAB DERMOCOSMETICS | Nawilżający krem do rąk

Hej, hej 

W ten przedświąteczny i pracowity czas nasze dłonie potrzebują wsparcia, więc przychodzę z małą podpowiedzią w postaci nawilżającego kremu do rąk BasicLab Dermocosmetics. :)

Markę BasicLab bardzo lubię, bo lubię ich produkty. :) A jak coś jest fajne i dobrze się sprawdza to warto o tym wspomnieć. ;) 

W skład wspomnianego kremu nawilżającego do rąk wchodzi mnóstwo dobroczynnych składników, takich jak: ekstrakt z aloesu, masło shea, olej ze słodkich migdałów, alantoina, pantenol, trehaloza, witamina E, kwas hialuronowy i 98% z nich jest pochodzenia naturalnego. Krem jest przeznaczony zarówno do skóry normalnej jak i suchej, wrażliwej i atopowej.  Nie jest kremem typowo tłustym czy ciężkim, jego siła tkwi w składnikach.

SKŁAD

Aqua (Water), Aloe Barbadensis Leaf Juice, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Persia Gratissima (Avocado) Oil, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Glyceryl Stearate Citrate, Pentylene Glycol, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Rosa Damascena Flower Water, Nymphaea Coerulea Flower Extract, Nelumbo Nucifera Flower Extract, Sodium Hyaluronate, Cucumis Sativus Fruit Extract, Allantoin, Panthenol, Trehalose, Copper Gluconate, Magnesium Aspartate, Zinc Gluconate, Hydroxyacetophenone, Propanediol, Tocopherol, Calcium Gluconate, Gluconolactone, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Parfum (Fragrance).

Krem ma lekką, kremową konsystencję, łatwo się rozsmarowuje i szybko wchłania. Co ciekawe, jak wsmarowuję krem w skórę to po kilku sekundach mam wrażenie jakbym wsmarowywała wodę. Takie ciekawe doświadczenie miałam jeszcze z kremem Yope. ;)

Po wsmarowaniu kremu w skórę czuć na dłoniach ochronny film, który sprawia, że skóra jest miękka w dotyku. Nie przeszkadza to absolutnie w funkcjonowaniu, raczej daje przyjemne odczucie ochrony i nawilżenia. Zapach kremu jest kwestią sporną. Jedni go lubią, inni nie... Przyznam, że mnie niezbyt on odpowiada. Jest specyficzny, nawet nie potrafię go określić :D, ale przy drugim egzemplarzu już się do niego przyzwyczaiłam.

Bardzo lubię ten krem, bo skóra jest nawilżona, miękka, gładka i w przeciwieństwie do wielu  kremów do rąk jego działanie nie kończy się po umyciu rąk. Skóra dłoni jest wciąż nawilżona i w dobrym stanie. Cieszę się, że znalazłam w końcu porządny krem do rąk o dobrym i długofalowym działaniu. 

*

A Wy? Znacie ten krem? A może również macie jakiś dobry krem do rąk do polecenia?



niedziela, 6 grudnia 2020

NOWOŚCI LISTOPADOWE 2020

 Hej, hej :)

Listopad mamy za sobą, pokażę Wam zatem jakie nowości kosmetyczne nawiedziły mnie w tym miesiącu. W przeciwieństwie do poprzednich miesięcy, gdzie ograniczałam się tylko do potrzebnych zakupów i udało mi się utrzymać wstrzemięźliwość, w tym miesiącu poszalałam konkretnie. :D Chyba pandemia tak na mnie podziałała. ;P Tak się tłumacz Cosmesfero. :D


Jednakże muszę przyznać, że wszystkie nabytki bardzo cieszą serce moje.<3 I większość to produkty będące na wishlistach, w planach, bardzo chciane, wymarzone, a kupione jak tylko nadarzyła się fajna, promocyjna cena na nie. Jak zawsze zresztą. ;)


BasicLab. Polska marka, którą bardzo cenię. :) Z myślą o kuracji retinolem zamówiłam zestaw początkujący z retinolem o niższym stężeniu. Jest to serum z retinolem 0,5 i koenzymem Q10 oraz skwalanem. Do tego jest serum z 10 % trehalozą, 5 % peptydem Snap-8, niacynamidem i małocząsteczkowym kwasem hialuronowym. Lipidowy krem na zimę oraz lekki krem ochronny spf+ 50. Przy kuracji retinolem potrzebna będzie ochrona przed UV i nawilżenie w postaci trehalozy. Do zamówienia firma jak zawsze dorzuciła gratis - nawilżający krem od rąk i próbki. :)


The Body Shop. Jak tylko w sklepie są dobre ceny na masełka  i żele pod prysznic to korzystam, bo bardzo lubię te produkty. W większości skusiłam się na sezonowe nowości. :) Jest tu masło do ciała i kremowy żel po prysznic Vanilla Pumpkin, które pachną słodko i ciasteczkowo. Znany mi od lat i uwielbiany przeze mnie żel pod prysznic Moringa i kolejna nowość - Winter Jasmine, pachnący jaśminowo, świeżo i mroźnie.


Yves Rocher. Comiesięczna wizyta z ulotką. :D Nabyłam odżywczy krem do stóp z lawendą, a do zakupu dostałam miniaturowy zestaw nowości zimowych YR  - żel pod prysznic i krem do rąk Midnight Berries o zapachu leśnych jagód. Była jeszcze do tego różowa myjka siateczkowa, ale ja nie używam takich wynalazków, więc oddałam siostrze. :D


Sephora. Tutaj kosmetyki z mojej listy ulubieńców, więc jak tylko spadły do cen promocyjnych to je prędko kliknęłam. Jest tu często chwalony wszem i wobec bronzer Marc Jacobs O! Mega Bronze Coconut w odcieniu 104 Tan-Tastic. Przyznam, że zaskoczył mnie jego rozmiar. :O
Drugie cudeńko to paletka rozświetlaczy Too Faced Born This Way Turn Up The Light w odcieniu Medium. W środku jest puder wykańczający, z lewej dosyć mocny rozświeltacz dający jasnozłotą taflę, a po prawej rozświetlacz z drobinkami, ładnie iskrzący się w sztucznym świetle. Rozświetlacze to moja miłość i przygarniam wszystko co się ładnie świeci! :D 


Douglas. Tutaj kolejne moje zachciewajki. Puder matujący Mac Blot Powder. Prawdopodobnie niezawodny i najlepszy prasowany puder matujący. Mam odcień Medium Dark, który wbrew temu co widać na zdjęciu jest raczej jasny. W ogóle odcienie tego pudru są jaśniejsze na skórze niż w opakowaniu. Kultowy krem odżywczo-nawilżający Embryolisse. Dużo o nm słyszałam, więc jak po przetestowaniu próbki stwierdziłam, że mi odpowiada to wzięłam duże opakowanie. I mój ulubieniec - pomadka Dior Addict Lip Glow.
 

Uwielbiam pomadki Diora z serii Lip Glow, które oprócz pielęgnacji i koloru dają piękny, nienachalny połysk dający efekt mokrych ust. W tej serii są 3 wykończenia: glow, mat i holo. I tym razem zdecydowałam się na Holo Pink, gdzie na jasnym różu mienią się delikatnie drobinki jak śnieżynki z lekkim holograficznym efektem. 


Notino. Bez perfum się u mnie nie obejdzie. ;) Tym razem moim nosem zawładnęła kompozycja Cacharel Yes, I Am Fabulous.  Słodki, ciepły, orzechowo-mleczny z jeżyną. Idealny na jesień-zimę.


Oprócz tego skusiłam się na szampon do włosów cienkich Wella Invigo Volume Boost. Zobaczymy, może ten da radę? ;D We włosowych klimatach pozostając zakupiłam farbę jasny popielaty blond L'Oréal Excellence Creme. Często używam farb L'Oréala, ale tej jeszcze nie miałam. Farbę właśnie użyłam, jestem zadowolona, a kolor to prawdziwy popielaty, a nie to co na zdjęciu. ;) Ponadto, oprócz odżywki, którą zawsze do takich farb dodają tutaj jest również szamponik. ;)


Rossmann.  Floslek masełko do rąk zawsze mnie ciekawiło, więc wzięłam w promocji w wersji waniliowej.  Yoskine Tsubaki Slim Body Shiatsu- serum ujędrniające do ciała i biustu z olejem tsubaki, bo skończyła mi się pielęgnacja do biustu i ciekawa jestem bardzo jak będzie pielęgnował Yoskine. ;)



Wizaz.pl. Od portalu Wizaz.pl dostałam do testowania zestaw do włosów blond L'Oréal Professionnel Acai Polyphenols Blondifier. Cała seria bazuje na polifenolach zawartych w ekstrakcie z jagód acai. Jest tu szampon do chłodnego odcienia blondu neutralizujący żółte odcienie, drugi szampon nadający i przywracający blask włosom rozjaśnianym, odżywka nadająca blask oraz odżywiająca i rozświetlająca maska do włosów. 

*
To wszystkie moje listopadowe nabytki. Znacie któreś? A może czegoś jesteście szczególnie ciekawi?

niedziela, 29 listopada 2020

DENKO LISTOPAD 2020

 Hej, hej :)

Denko listopadowe okazało się bardzo skromne w przeciwieństwie do październikowego, no ale tak to bywa, równowaga w przyrodzie musi być. Skoro dużo kosmetyków pokończyło mi się w zeszłym miesiącu to teraz trwa proces wykańczania kolejnych. Zapraszam zatem na kilka minirecenzji. :)


Zacznijmy od ciała. :)


Avon, Senses,  Romantic L'amour, shower gel. Pięknie i elegancko pachnący żel pod prysznic z serii Perfume Collection. Uwielbiam żele z tej serii! Ten, pachnący różą, irysem i ambrą przypominał mi perfumy Coco Mademoiselle Chanel. Oby Avon robił takich więcej!

Avon, Rare Pearls, body lotion. Perfumowany balsam do ciała z linii zapachowej o tej samej nazwie. Zapach elegancki, mydlano-kwiatowy, działanie również bez zarzutu.


Olivia Pum, olejek do demakijażu. Cudowny olejek! Skuteczny, dobrze zmywa makijaż, łagodny (nie szczypie w oczy) i w 100 % naturalny. To już mój kolejny egzemplarz. Szczegółowo opisałam go w recenzji TU.

BasicLab, Esteticus, peptydowe serum pod oczy. Bardzo fajny kosmetyk pod oczy z 10% argireliną i kofeiną. Serum ma postać żelowej zawiesiny. Fajnie nawilża, wygładza i ujędrnia okolice oczu. Większych zmarszczek w tej okolicy nie posiadam, tylko mimiczne, ale serum udało się tę strefę dodatkowo wygładzić i jestem bardzo zadowolona.

Filorga, Time-Filler, Absolute wrinkles smoothing cream. Przeciwzmarszczkowy krem na dzień z kwasem hialuronowym i peptydami. Jest dosyć treściwy, ale szybko się wchłania i w efekcie skóra nie jest tłusta ani kleista, tylko mięciutka, miła w dotyku i nawilżona. Bardzo przyjemny krem.

Avon, 5 In One, Lash Genius Mascara. Naprawdę fajny tusz do rzęs. Pogrubia, wydłuża i rzęsy są faktycznie widoczne. Wydają się być bardziej wyraźne i czarne niż przy przeciętnym tuszu. Dałabym mu 4+. ;)

*

To wszystkie moje zużytki. Jak widać z każdego byłam zadowolona i każdy jest godny polecenia. A Wy ? Znacie te produkty? Macie takie samo zdanie o nich?

niedziela, 22 listopada 2020

CAOLION | Premium Hot & Cool Pore Pack Duo

Hej, hej :)

Nadszedł weekend, więc czas na to aby odpocząć i poświęcić sobie trochę więcej czasu. Ja w  tym tradycyjnie sięgam do pudła z maseczkami. :) Tym razem postawiłam na maseczkę dwuetapową, gdzie najpierw rozgrzewamy i oczyszczamy cerę, a potem chłodzimy i zwężamy pory. Ta maska to Premium Hot & Cool Pore Pack Duo koreańskiej marki Caolion.

Moja dwuetapowa maska mieści się w saszetce, aczkolwiek można tę maskę dostać też w większym rozmiarze w słoiczkach. Pierwsza, czerwona część ma za zadanie rozgrzewać i otworzyć pory, aby następnie je oczyścić. Zawiera pył węglowy, który pochłania nadmiar sebum oraz 100% wodę gazowaną, która działa nawilżająco. Druga, niebieska część ma działanie chłodzące, którym zwęża i zamyka pory, jednocześnie kojąc i rewitalizując skórę. Zawiera wodę z alaskijskiego lodowca o działaniu zatrzymującym wilgoć w skórze.

Maska rozgrzewająca ma postać szarej mazi (to glinka) i zatopione są w niej drobinki peelingujące. Nakładamy ją na 5-10 minut, a przez pierwsze 1-2 minuty zaleca się masować skórę drobinkami. Maska faktycznie rozgrzewa, ciepło czuć nawet jak włoży się w nią palce w saszetce. Zmyć ją należy chłodną wodną. Moja twarz była po niej lekko zaróżowiona, więc wrażliwe cery powinny być ostrożne ( w końcu jest tu podgrzanie i rozszerzenie naczynek + mechaniczne tarcie). Pomimo zaróżowienia skóra była bardzo dobrze oczyszczona.


Część chłodząca ma postać białej pasty (tu też mamy oczywiście w składzie glinkę). Nakładamy ją na suchą skórę i trzymamy 10-15 minut. Maska chłodzi (nawet dosyć mocno na początku) i pachnie lekko mentolowo. Zmywamy ją letnią wodą, gdyż już przy zmywaniu robi się bardzo zimno. ;) Po zmyciu drugiej części cera jest bardzo gładka i bardzo dobrze oczyszczona. Myślę, że maska jest fajnym produktem, w szczególności dla cery przetłuszczającej się, problemowej lub zanieczyszczonej. 

*

Mieliście do czynienia z maskami dwuetapowymi? :)

Według mnie to fajny pomysł, a często też przy wieloetapowych maskach zauważam większą skuteczność.

sobota, 14 listopada 2020

TEAOLOGY | WHITE TEA FACE PERFECTING FINISHER

 Hej, hej :)

Krem do twarzy to niezwykle ważny element pielęgnacji. O skórę twarzy szczególnie dbamy, w końcu jest to nasza wizytówka. :) Nic więc dziwnego, że wyjątkowo starannie dobieramy pielęgnację i przykładamy wagę do kosmetyków jakie na skórę twarzy nakładamy. Ja przyznam, że coraz większą uwagę poświęcam kosmetykom do twarzy i jestem coraz bardziej wymagająca w tym względzie. Z ogromną ciekawością poznaję i testuję kremy do twarzy o dobrym składzie i obiecującym działaniu. A jak jeszcze idą za tym zadowalające efekty to już w ogóle satysfakcja w pełni. :)


Krem, który jest bohaterem dzisiejszego wpisu to White Tea Face Perfecting Finisher włoskiej marki Teaology. Markę poznałam na targach Beauty Forum i miałam okazję poznać kilka produktów. Dla kosmetyków marki Teaology szczególne jest to, że zamiast wody w składzie znajdziemy 100% wysoko oczyszczonego naparu z herbaty bogatego w polifenole. Składem aspiruje do kosmetyków naturalnych i nie ma w nim parabenów, parafiny, SLS, SLES, syntetycznych barwników czy formaldehydu. Brzmi świetnie i większość kosmetyków Teaology prezentuje się kusząco, ale najbardziej zainteresował mnie krem Face Perfecting Finisher, który poprzez zawartość pigmentów nadaje skórze delikatny koloryt pozostawiając na niej efekt muśnięcia słońcem. 

White Tea Face Perfecting Finisher zawiera napar z białej herbaty mający działanie silnie antyoksydacyjne i przeciwstarzeniowe oraz kwas hialuronowy mający działanie nawilżające. Oprócz tego krem zawiera pigmenty rozświetlające, a dzięki innowacyjnej technologii rozpraszającej światło pomaga ukryć niedoskonałości cery. Skład i działanie upiększające (rozświetlenie i ujednolicenie kolorytu) zachęciło mnie do tego kremu.

Po otwarciu szklanego słoiczka widzimy perłową maź. ;) Ma kolor beżowy, zbliżony do odcienia skóry i posiada rozświetlające pigmenty. Nie widać drobinek, krem jest bardziej perłowy, satynowy. Zapachu nie posiada żadnego, a konsystencją i wyglądem przypomina podkład w kremie albo krem BB. Po aplikacji czuć orzeźwienie i nawilżenie, łatwo się rozciera, szybko wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy, raczej matową, o ile da się tak powiedzieć o produkcie rozświetlającym. :D Skóra nie błyszczy jak po tłustym kremie, ma raczej satynowe wykończenie i naturalne rozświetlenie.

Tutaj na ręce jest pokazana duża ilość produktu, ale jak się rozetrze rozświetlenie jest bardzo subtelne i zdrowe.  Twarz wygląda zdrowo, świeżo i młodo, jakby bił z niej wewnętrzny blask.

Ja jestem tym efektem zachwycona. :) Troszkę podchodzi pod krem BB. Nie kryje, lekko ujednolica, ale jednocześnie wygląda jakby twarz nie potrzebowała już nic więcej. Jest rozświetlona i odświeżona. Mnie szkoda ten efekt przykrywać, więc jak mogę sobie na to pozwolić kończę tylko na tym kremie. ;)

*

Znacie jakieś produkty marki Teaology? Ja trochę ich poznałam dzięki próbkom i muszę powiedzieć, że oferta marki mnie ciekawi. :)

niedziela, 8 listopada 2020

NOWOŚCI PAŹDZIERNIKOWE

 Hej, hej :)

Jak zawsze na początku miesiącu przychodzę do Was z moimi nowościami kosmetycznymi. Ostatnio było u mnie pod tym względem bardzo skromnie, bo i zapasy były, i brak konkretnych potrzeb... Ale w tym miesiącu nadrobiłam brak szaleństw kosmetycznych  i jest o czym pisać. ;)


A zakupy październikowe zaczęły się od cudnego produktu, który skupia w sobie 25 kosmetyków i na który czekam cały rok. :D 


Wybór kalendarza adwentowego jest trudny, bo mam duże wymagania w tej kwestii. ;) Chciałabym, żeby to były kosmetyki z różnych kategorii, różnych marek i to takich, które lubię i chciałabym wypróbować, a których jeszcze nie miałam. ;D Co roku mam coraz fajniejszy kalendarz i co roku jest trudniej, bo trzeba znaleźć jeszcze fajniejszy. :D 

Tym razem znalazłam to czego szukałam w kalendarzu Sephory. Sephora ma kilka kalendarzy i ten z ciekawymi markami Sephory jest bardzo atrakcyjny i do tego bardzo drogi, ale udało mi się go kupić w promocji. ;P I teraz nie mogę doczekać się grudnia. :D


Estēe Lauder. Jako, że skończył mi się mój ulubiony podkład Double Wear, musiałam zamówić kolejny. Najlepiej cenowo wychodzi na stronie Estee Lauder ( z promocją). Do zamówienia są dodawane jak zwykle miniatury. Wybrałam serum nocne Advanced Night Repair i mój ulubiony krem na dzień Revitalizing Supreme+ Global Anti-Aging Cell Power Creme.


Notino. Nie mogłam sobie też odmówić zakupu w ulubionej kategorii. ;) Boucheron Quatre En Rouge poznałam już jakiś czas temu, więc jak trafił się w dobrej cenie na Notino to skorzystałam. Jest to zapach elegancki, zmysłowy i ciepły. Zaczyna się bergamotką i różą, ma w sobie też wyczuwalne nuty maliny, czarnej porzeczki, paczuli i na koniec oddaje ciepło i słodycz poprzez piankę marshmallow i piżmo. 


Sephora. Tu nie mogłam się oprzeć paletce rozświetlaczy Hourglass Ambient Metallic Strobe Lighting Palette. Przepiękne są te rozświetlacze! A jako, że jestem już posiadaczką palety z pudrem, bronzerem i różem, z której jestem mega zadowolona i do marki pałam ogromną sympatią to przy takiej okazji cenowej - 40% nie opierałam się. ;) Chwyciłam też antybakteryjny żel do rąk Merci Handy Glitter Fever. Już go lubię. Pięknie pachnie moimi ulubionymi perfumami i nie klei się po aplikacji.


Semilac. Skusiłam się również na uzupełnienie mojej hybrydowej kolekcji. Pastelowy róż Pink Smile 056 kupuję po raz kolejny, to u mnie niezbędny kolor, do którego często wracam. Skusiłam się również na delikatny, ciepły, pudrowy róż Powder Pink 272 i lśniący drobinkami Rose Gold Shimmer 293. Do 3 lakierów można było dostać bazę Semilac Base za 5 zł.

Yves Rocher. Comiesięczna wizyta z ulotką. :D Uwielbiam olejki z subtelnymi drobinkami złota, więc skorzystałam z ostatniego dzwonka i zakupiłam ten olejek do ciała Monoi de Tahiti. Do kompletu dołączył żel pod prysznic do ciała i włosów Monoi de Tahiti o takiej samej nucie zapachowej. Uwielbiam ten zapach! To zapach słońca! Gardenia tahitańska i bursztyn, to jest to co wyczuwam. Do zakupów dodawany był tusz do rzęs Sexy Pulp.


Blogmedia. Konferencje Meet Beauty uwielbiam! W tym roku, ze względu na specyficzną sytuację pandemiczną spotkanie odbyło się online, ale okazało się niesamowicie energetyzującym i ciekawym wydarzeniem. Była też paczuszka z prezentami od sponsorów. Od marki Uzdrovisco mam fitoaktywny tonik - esencję, fitodzującą ampułkę booster oraz fitodozujący wieczorny krem redukujący zmarszczki. Od marki Biovax jest tu maska intensywnie regenerująca i oczyszczający szampon octowy. 

Był jeszcze suplement dietetyczny, mieszanka energetyczna od marki Terranova Maca i Reishi, ale jakoś zapomniałam dodać ten preparat do zdjęć. ;)

*

I to wszystkie moje nabytki miesiąca. :) Znacie któreś z nich? A może coś Was szczególnie interesuje?

niedziela, 1 listopada 2020

DENKO PAŹDZIERNIK 2020

  Hej, hej :)

Witam z denkiem kosmetycznym jak co miesiąc. Tym razem w przeciwieństwie do poprzedniego miesiąca denko jest dosyć okazałe. ;) Dużo kosmetyków zakończyło swój żywot właśnie akurat w październiku. A już myślałam, że nigdy się nie skończą. :D  Zapraszam Was zatem na zestawienie moich kosmetycznych mini recenzji. 

Myjadła wszelkiego rodzaju. :)


Vis Plantis, szampon do włosów cienkich i pozbawionych objętości. Szampon zawiera wyciąg z czarnuszki, lnu i bawełny. Jest delikatny i przeznaczony jest do codziennego stosowania. Bardzo fajnie stosowało mi się go na co dzień. Pachnie ładnie, świeżo i wiosennie, a włosy były gładkie, nawilżone, zdrowe i dobrze się rozczesywały.

Biolaven, płyn micelarny. Płyn ten zawiera olej z pestek winogron i olejek lawendowy. Jest to mój ulubiony płyn micelarny; delikatny i jednocześnie skuteczny. Mój ulubieniec w tej kategorii. Recenzja ze szczegółami TU

Balea, Cocos Ananas, żel pod prysznic. Fajny żel na lato o zapachu tropikalnym. Więcej tu moim zdaniem ananasa niż kokosa, ale generalnie dosyć przyjemny zapach.

Avon Senses, Hula Hula Hibiscus, żel pod prysznic. Z tego żelu byłam bardzo zadowolona. Ładnie, landrynkowo pachniał (w opisie hibiscus i passiflora), a w użytkowaniu również dobrze się sprawdzał. Co tu dużo gadać, lubię te żele. ;)


Mades Cosmetics, Body Milk, Fruity. Mleczko do ciała o ładnym owocowym zapachu (w kierunku owoców leśnych). Mało popularne i dostępne w kilku drogeriach, ale całkiem przyjemne w użytkowaniu pozostawiające skórę miękką i nawilżoną.

The Body Shop, Tea Tree Skin Clearing Clay Mask. Rewelacyjna maseczka z glinką i olejkiem z drzewka herbacianego. Świetnie działa na skórę problemową, wycisza rosnące pryszcze i pomaga szybciej zejść z twarzy tym już istniejącym. Dla mnie najlepsza maska na niedoskonałości, nie raz mnie już uratowała i stacjonuje ona u mnie na stałe.  

The Body Shop, Moringa Body Butter. Miniatura masełka z wyciągiem z moringi. To też jeden z moich ulubieńców :). Pięknie pachnie świeżo-słodko-kwiatowo, cudnie nawilża skórę i kupuję to masło regularnie.

Bania Agafii, maska dziegciowa oczyszczająca. To również świetna maska do cery problemowej. Bardzo dobrze oczyszcza, pięknie matuje i odświeża cerę.

Duetus, tonik do twarzy. Tonik do cery przetłuszczającej się, z kategorii unisex, czyli mogą z niego korzystać również męskie cery. ;) Ten tonik to również mój ulubieniec wśród toników i kupuję go regularnie. ;) Nie ściąga cery, skóra nie lepi się po nim, ma świetny i naturalny skład.


I wszelkie kremy, kremiki do rąk. Te stosowane w domu na noc i te noszone w torebce. Długo się używały i w końcu wykończyłam niedobitki.

The Body Shop, Coconut Hand Cream. Mały, poręczny kremik do torebki. Na użytek dzienny jest wystarczający, kiedy potrzebujemy natychmiastowego nawilżenia, zniwelowania dyskomfortu i szybkiego wchłaniania. Długotrwałe i mocne działanie to nie jego rola. Pachnie ładnie dla zwolenniczek kokosowego aromatu. Ja się do nich nie zaliczam, więc męczył mnie po jakimś czasie.

Yves Rocher, Tropicale Tentation, Hand Cream. Podobnie działający kremik o zapachu tropikalnym, wspólnym dla tej linii zapachowej. Nie można powiedzieć, że jest zły. Średniak, ale na działanie dzienne jest wystarczający.

Duft & Doft, Pink Breeze, Nourishing Cream. Kolejny, jeszcze mniejszy, kremik do torebki. :D  Bardzo lubię kremiki tej marki. Dobrze nawilżają i pięknie pachną. Ten akurat pachnie świeżo i wiosennie. Przetestowałam ich kilka i opisywałam je w szczegółach TU.

Douglas, Home Spa, Seathalasso. Nawet fajny kremik o lekkiej, żelowej konsystencji, dobrym działaniu nawilżającym i morskim zapachu. 

Jorgobé, Hand Cream. Ten krem uwielbiałam. Lekka, mleczna konsystencja i śliczny świeży zapach. Szybko się wchłaniał, dając odczucie aksamitnie miękkiej skóry i super nawilżał. Od razu po nałożeniu było czuć jakby skóra piła wodę. 


Mamy tu też trochę kolorówki. ;) I znowu ulubieńcy. :)

Estee Lauder Double Wear, Stay-in- Place Makeup. Mój ulubiony podkład. Bardzo dobrze kryje, wygładza strukturę twarzy, robi mi photoshopa na twarzy, cały dzień na niej siedzi bez ścierania się, a ja w dodatku go nie czuję. Jest idealny dla mnie. Zachwyciłam się nim 4 lata temu i nic mu na razie nie jest w stanie dorównać, a opisałam go wtedy TU.

Dior, Lip Glow, Berry. Balsam nawilżający do ust dający subtelny kolor i połysk. Zakochałam się w tych balsamach i skusiłam się też na inne kolory. Pomadka przede wszystkim dobrze pielęgnuje usta, a poza tym daje ładny, subtelny, zdrowy połysk. Połączenie pielęgnacji, koloru i połysku. Całość daje wyjątkowy efekt, dlatego sięgnęłam po kolejne.

Pai, Rosehip Bioregenerate Oil. Olejek do twarzy, który ze względu na jego konsystencję stosowałam na noc. Skóra po nim była odżywiona, miękka i zdrowo wyglądająca. Pamiętam, że byłam z niego zadowolona. 

Sunday Riley, C.E.O, Vitamin C Rapid Flash Brightening Serum. Serum z wit.C o konsystencji lekkiej emulsji. Stężenie wit.C to 15%. Przyjemnie mi się je używało , starczyło na długo, więc jest bardzo wydajne. Po okresie stosowania serum zauważyłam gładką i bardziej energiczną cerę. Nie mam pewności czy to jego zasługa, ale w sumie nic nowego w ostatnim czasie nie stosowałam, więc jest taka możliwość. ;)

*

Tak oto przedstawia się banda moich zużytków. Ze wszystkimi rozstałam się w przyjaźni jak widać, żaden mnie nie rozczarował. Same fajne kosmetyki. 
A może mieliście do czynienia z którymś z nich? 

wtorek, 27 października 2020

ANWEN | SHAKE YOUR HAIR

Hej :)

 Zazwyczaj przychodzę tu do Was z kosmetykami, natomiast dzisiaj, dla odmiany mam produkt niekosmetyczny, aczkolwiek również jak najbardziej związany z urodą. :) W czasie gdy  postanowiłam wziąć się poważnie za pielęgnację włosów i szperałam w szamponach i odżywkach mających poprawić ich stan oraz wygląd, w oko wpadł mi specyfik działający na włosy od wewnątrz. Zaciekawiona pomyślałam sobie, że spróbuję i tym sposobem zakupiłam sobie suplement do włosów Shake Your Hair Anwen.

Shake Your Hair to suplement diety zawierający składniki kluczowe dla zdrowia, kondycji i wyglądu włosów. Są to m.in.: cynk, biotyna, selen, miedź, krzem, witaminy z grupy B i witaminę C, hydrolizat kolagenowy, L-metioninę, L-cysteinę.


Koktajl ten jest zamknięty w przyjemnej dla oka matowej puszce (piękna puszeczka, naprawdę!), która mieści w sobie 360 g preparatu.Suplement  ma postać proszku w kolorze jasnożółtym. W środku jest też miarka do odmierzania preparatu, a zalecana dzienna dawka to 4 miarki na 200 ml wody. Mnie jedna puszka starczyła na 1,5 miesiąca.

Według opisu suplement ma smak owocowy, ja rozpoznaję w nim nawet smak ananasowy. Jest przyjemny, ale też bardzo, bardzo słodki. 

Jak zadziałał na moje włosy?

Po pierwszym opakowaniu nie zauważyłam różnicy, ale pomyślałam sobie, że 1,5 miesiąca to za mało, żeby zaszły jakieś zmiany we włosach. Po dwóch opakowaniach muszę przyznać, że zauważyłam małe zmiany. Pojawiło się trochę nowych baby hair i fryzura nieco się zagęściła, ale w małym stopniu. Oceniłabym to na jakieś 10-20%. Domyślam się, że u każdego może to wyglądać inaczej i każdy organizm reaguje indywidualnie. Przy moich cienkich i rzadkich włosach takie 10-20% to pewnie wyczyn. ;) Nie spodziewam się w tej materii cudów. :D

*

Ciekawa jestem czy miałyście do czynienia z tym preparatem? Jakie efekty daje na innych włosach?