wtorek, 19 listopada 2019

NOWOŚCI PAŹDZIERNIKOWE



Hej, hej :)





Dawno nie wrzucałam posta z nowościami kosmetycznymi. A uzbierało mi się ich trochę przez ostatnich kilka miesięcy. We wrześniu i październiku wpadło mi ich najwiecej ze względu na targi kosmetyczne i eventy blogerskie, ale są tu też kosmetyki z sierpnia. :D 
Nie wiem jakim cudem pominęłam posty zakupowe, szybciutko zatem przystępuję do wyspowiadania się z nowości, żeby nie mieć już nic na sumieniu. ;)



Zacznijmy zatem od tych co przyszły do mnie najwcześniej. 


Była sobie promocja w Rossmann. :) Tym razem na maski, a ponieważ zawsze byłam ciekawa masek Garniera to się skusiłam. Wzięłam Banana Hair Food i Papaya Hair Food. Na szczęście są w porządku i nie pójdą na marne takie duże opakowania. A lepsza dla moich włosów okazała się Papaja. ;) Kolejny wybór to maski Bielenda Botanic Spa Rituals, które szczycą się dobrymi składami. Jest tu maseczka regenerująca z kurkumą i chia oraz maseczka przeciwzmarszczkowa z opuncją i aloesem. Skusiłam się również na polecaną na blogach Perfecta Eye Patch hydrożelowe płatki pod oczy 45+. 
I faktycznie - rewelacja!



Yves Rocher i comiesięczna wizyta z ulotką. W prezencie miniatura płynu micelarnego Sebo Vegetal i żelu pod prysznic Monoi de Tahiti.



Tołpa serum liftingujące biust. Skończył mi się kosmetyk do pielęgnacji biustu i trakcie poszukiwań wpadł mi w ręce ten produkt. Generalnie, mało jest na rynku produktów specjalizujących się w pielęgnacji biustu. Jak macie jakieś fajne propozycje to dajcie w komentarzach. ;)



Long 4 Lashes serum przyspieszające wzrost rzęs. Dwa razy w życiu używałam tego serum i za każdym razem byłam zadowolona. Rzęsy urosły długie i okazałe w stosunkowo krótkim czasie. Serum po miesiącu odstawiłam, a rzęsy rosły mi długie jeszcze przez ok. 2 miesiące.




AA Wings of Color. Sypki puder matujący i utrwalający makijaż. To produkt z gazetki, a skusiłam się na niego po przeczytaniu pozytywnych recenzji na blogach. Wstępnie oceniam go pozytywnie. :)



Lanvin Eclat de Nuit zauroczył mnie swoim zapachem, więc kiedy pokazał się w cenie promocyjnej nie mogłam go sobie odmówić. Zapach ten posiada moje ulubione nuty: porzeczkę i pralinę.



Targi Beauty Days i prezenty od organizatora. :)
Na targach było tyle ciekawych rzeczy i marek, że sama równiez obkupiłam się w kosmetyki i akcesoria, a szczegóły już zaprezentowałam w pości z targów TU.

Na kolejnej imprezie urodowej Influencers About Beauty połączonej z Targami Beauty  Forum również miałam okazję zgromadzić kilka kosmetyków. :) 


Między innymi nowość od marki Uzdrovisco - olejową esencję odmładzającą wygląd z wyciągiem z maku. 


Prezent od marki Teaology - koloryzujący krem rozświetlający i kilka interesujących mnie próbek. 


A od marki Physicians Formula puder kryjący letnim, średnio beżowym odcieniu. Zdążyłam jeszcze go poużywać z resztkami mojej opalenizny i naprawdę bardzo ładnie prezentuje się na twarzy. Kryje, wygładza i matuje. 



Krążąc między stoiskami na targach nie mogłam nie skusić się na piękne cienie nieznanej mi do tej pory marki Mexmo. Wybrałam pojedyncze cienie w kolorze cielistego różu. Jeden z nich (wyżej) to cień foliowy. Cienie śliczne i na dodatku w niskiej cenie. Nic tylko kompletować! ;)


Maybelline Cosmo Pink 160 to jeden z moich ulubionych odcieni goszczących u mnie na stałe. Jest to naturalny, jasny, beżowy róż. Jak tylko mi się skończy nabywam kolejną.


Yves Rocher i żel pod prysznic malina mięta z lubianej przeze mnie serii. Do zakupu krem do rąk z nowej serii zapachowej Tropical Tentation o zapachu owoców tropikalnych i próbka kremu nawilżającego Hydra Vegetal

*
Znacie któreś z tych kosmetyków? A które interesują Was najbardziej?

niedziela, 10 listopada 2019

DENKO PAŻDZIERNIKOWE W MINIRECENZJACH ;) | BasicLab, Belif, Fresh, Majru, Dr.Jart+, The Body Shop, Yves Rocher, Kaminomoto, Estee Lauder, Maybelline, Oriflame, Mydłostacja, Instituto Espanol, Delia, Duetus, Full Mellow, Dr Irena Eris,


Hej, hej :)
Przyszedł czas aby podsumować moje październikowe życie kosmetyczne. :)
Całkiem dużo się tego uzbierało, wiele rzeczy zużywało się dłużej niż miesiąc, ale finalnie zakończyły swój żywot w październiku. Zapraszam  na podsumowanie i  minirecenzje. ;)




Zacznijmy od głowy. ;)



Yves Rocher, Anti-Pollution Shampoo. Jest to szampon micelarny, detoksykujący z wyciągiem z moringa. Szampon ma fajny cytrusowy zapach i sprawdzał się całkiem w porządku. Nie był tragiczny (włosy po umyciu nie były suche i splątane), nie był też rewelacyjny (włosy nie wyglądały ani nie układały się jakoś wyjątkowo ładnie), ot średniak, więc zamiaru powrotu do niego nie ma.

Yves Rocher, I love my Planet, Radiance Shampoo. Szampon nabłyszczający do codziennego użytku. To mój ulubiony szampon z oferty YR i już kolejny egzemplarz. Włosy po nim są bardzo miękkie, błyszczące, zdrowo wyglądające i gładko się rozczesują. Doceniam też to, że można go codziennie stosować. Kupuję stale. 

Kaminomoto, Hair Growth Accelator II Upgrade. Tonik / wcierka do włosów hamujący ich wypadanie oraz przyspieszający ich wzrost. Jako, że jestem posiadaczką cienkich i rzadkich włosów pokładałam w nim duże nadzieje na szybki wzrost i zagęszczenie fryzury, (szczególnie, że lista składników i jego zalet jest bogata), ale niestety. Jak wiele poprzednio stosowanych preparatów cudów na mojej głowie nie zdziałał. Włosy nie wypadały (może je wzmocnił), natomiast przyrostu włosów, baby hair ani szybszego wzrostu nie zauważyłam.

Basic Lab, Anti-Hair Loss Shampoo. Stymulujący szampon na wypadanie włosów. Bardzo lubię szampony i odżywki tej firmy. Włosy po nich są miękkie, łatwo rozczesujące się ładnie się układają. 



A tutaj pielęgnacja twarzy i kilka miniatur. :)

Belif, Hungarian Water Essence. Lekkie serum nawilżające z wodą węgierską w składzie. Bardzo wodniste i szybko się wchłaniające. Serum przyjemne w użytkowaniu i dające dużo nawilżenia skórze. Jeśli ktoś ma problem z nawilżeniem to warto spróbować.

Fresh, Rose Deep Hydration Face Cream. Nawilżający krem stopniowo uwalniający nawodnienie przez cały dzień. Ten kremik był bardzo przyjemny. Ładnie pachniał różą, a po nałożeniu na twarz czuć było nawilżenie i fajne wrażenie obecności wody na skórze, jakby skóra piła. ;)

Majru, olejek z opuncji figowej. Jak wiadomo, olejek z opuncji to taki naturalny botoks. Ma zmniejszać zmarszczki, zapobiegać powstawaniu nowych, ujędrniać i uelastyczniać skórę. Ja większych zmian nie zauważyłam, ale miałam tylko 10 ml i na krótko mi starczył, był mało wydajny. Stosowałam go tylko na noc, bo pozostawiał tłustą warstwę. Kiedyś poeksperymentuję sobie z większą ilością. 

Dr.Jart +, Cicapair, Tiger Grass Camo Drops. Jest to lekkie serum rewitalizujące i korektor w jednym. Ma konsystencję płynną i zielony kolor, który maskuje zaczerwienienia. Co ciekawe zielony kolor jakiś czas po aplikacji zamienia się w beżowy i tym samym wyrównuje koloryt. ;) Skóra jest ujednolicona, wygładzona i lekko zmatowiona. Tak mi się podobała skóra po nim, że stał się jednym z moich ulubieńców roku. :)




Duetus, tonik do twarzy. Przeznaczony jest do cery mieszanej lub z niedoskonałościami. Zawiera ekstrakt z ziela pięciornika, kwas laktobionowy i olejek bergamotkowy. Twarz po nim jest wygładzona i lekko ściągnięta. Bardzo go lubię i to mój kolejny egzemplarz.

Mydłostacja, hydrolat malinowy. To już kultowy kosmetyk w blogosferze, więc musiałam się z nim poznać. ;) Na mnie nie zrobił większego wrażenia. Pachnie realnie sokiem malinowym, a jeśli chodzi o działanie nie odbiega od innych hydrolatów.

Oriflame, Divine, dezodorant w kulce. Dezodorant z serii perfumowanej Divine, o świeżym, morskim zapachu. Ochrona standardowa. Na codzień w porządku, ale w przypadku większego wysiłku fizycznego czy upałów nie poradzi sobie tak dobrze.

Garnier Mineral, antyperspirant w kulce. Zapach delikatny, kwiatowy, wiosenny. Tu też powiedziałabym, że ochrona standardowa.



Delia, krem do rąk do suchych i zniszczonych z d-panthenolem. Krem o ładnym, owocowym zapachu i dobrym, odżywczym działaniu.

Delia, krem do suchych dłoni z oliwą z oliwek. Fajny krem nawilżający o świeżym zapachu. Z obu kremów byłam zadowolona, a szczegóły zawarłam w recenzji TUTAJ

The Body Shop, Fuji Green Tea, hand cream. Mały, poręczny kremik do rąk o świeżym zapachu zielonej herbaty. W sam raz do dziennego stosowania, wygodny do torebki, szybko się wchłania i lekko nawilża.


Mades Cosmetics, Spicy Body Milk. To mleczko do ciała marki dostępnej w Hebe. Całkiem przyjemne w stosowaniu o ładnym, jakby drzewnym zapachu.

Full Mellow, Energy Body Butter. Naturalne masełko do ciała ręcznie robione o zapachu grejpfruta. Śliczne pachnące, ale bardzo tłuste i lepiące się. Nie przepadam za takimi smarowidłami.

Dr Irena Eris, Body Art, Bust C+Care. Krem ujędrniający do biustu. Z tego kosmetyku byłam bardzo zadowolona. Lekki i przyjemny w aplikacji, opakowanie z pompką też bardzo wygodne.

Instituto Espanol, Aloe Vera, shower gel. Żel pod prysznic o ładnym, świeżym, zielonym zapachu. Ja jestem na tak. :)



Maybelline, Color Sensational, Cosmo Pink, 160. Pomadka do codziennego użytku. Taki nude w kolorze naturalnego różu. Kolor dla mnie idealny, konsystencja kremowa, bardzo ładnie wygląda na ustach i dobrze się nosi. Generalnie uwielbiam pomadki Maybelline, a ten kolor występuje w mojej kolekcji na stałe. :)


Estee Lauder, Double Wear, Stay-In-Place Make Up. Mój ulubiony podkład dobrze kryjący i utrzymujący skórę w wizualnie idealnym stanie. ;) Uwielbiam go! <3 
Idealnie kryje, chowa pory, lekko matuje, trzyma się cały dzień, nie zapycha, nie czuję go na twarzy, nie lepi się jak inne. To już oczywiście kolejna buteleczka u mnie i nie znalazłam podobnego. Ten jest w odcieniu 2W2, na lato.

*

To wszystkie moje "zużytki". ;) Nawet dużo mi się ich uzbierało w tym miesiącu. Z większości byłam zadowolona, a 1/3 to ulubione kosmetyki, po które sięgnęłam kolejny raz.
Znacie któreś z tych kosmetyków? Takie same macie odczucia?