Hej, hej :)
Czas na podsumowanie zużyć kosmetycznych. W lutym uzbierało się 11 kosmetyków do opisu, więc przystąpmy do recenzji.
Lactacyd, Femina, emulsja do higieny intymnej. Tym razem chciałam jakąś mniejszą pojemność, bo nie lubię dużych butli i zdecydowałam się na polecany, przebadany klinicznie Lactacyd. Dobrze mi się go używało, okazał się wystarczająco wydajny i pewnie zakupię go ponownie.
Bielenda Professional, Advanced Protection, mydło antybakteryjne. Mydło ma postać przezroczystego żelu, działanie antybakteryjne w sam raz dopasowane do dzisiejszych czasów, ale było bardzo w porządku i nie wysuszało.
Yope, Mandarynka Malina, naturalne mydło w płynie. Kupiłam to mydło, bo wciąż szukam perełki wśród kosmetyków Yope (tyle osób się zachwyca, a ja jeszcze nie trafiłam na nic szczególnego) i skusił mnie zapach mandarynki, który uwielbiam. Mydło było w porządku, zapach ładny, ale mało wyczuwalny. No i cóż... Wciąż nie jestem zachwycona Yope. ;)
Yves Rocher, Orange Fondante, Shower Oil. Zapach pomarańczy z czekoladą rewelacyjny, ale działanie kosmetyku słabe. Zazwyczaj po olejku pod prysznic skóra jest tak zaopiekowana (nawilżona, natłuszczona), że nie trzeba stosować już balsamu po myciu. A tutaj, po umyciu skóra jednak jest sucha i wymaga nawilżenia.
Yves Rocher, Elixir Jeunesse, Anti-Pollution+Detox Micellar Cleansing Water. Bardzo fajny, delikatny żel, a właściwie żelo-płyn do oczyszczania twarzy. Polecam.
L'Oreal Professionnel, SerieExpert, Volumetry. Na zdjęciu jest tylko szampon, ale cała seria była super. Włosy nabrały objętości, masy, były bardziej mięsiste i bardzo ładnie się układały. Po raz kolejny jestem zadowolona z linii SerieExpert L'Oreala.
Estee Lauder, Revitalizing Supreme +, Global Anti-Aging Cell Power Cream SPF 15. Mój ulubiony krem na dzień! Tutaj miniatura, ale ile ja już tych miniatur przerobiłam. :) Jest treściwy, odżywczy, chociaż na skórze odczuwa się lekko. Skóra jest nawilżona, napięta, z lekkim glow. Wygląda młodo i świeżo. Często też po tym kremie dostaję komplementy, że wyglądam jakoś tak inaczej i świeżo. ;)
Uzdrovisco, Poranny Krem Przeciwzmarszczkowy. Krem jak cała seria pachnie ładnie jaśminowo (mnie przypomina Rare Gold Avonowe jeśli znacie ;)). W składzie ma ekstrakt z czarnego tulipana, masło shea i skwalan. Ma działać antystarzeniowo i ujędrniająco. Niestety, w efekcie jest lekki, wodnisty i po nałożeniu czuję niedosyt nawilżenia i odżywienia. Mam wrażenie, że ze względu na swoją konsystencję i efekt na skórze najbardziej nadaje się do tłustej, młodej cery. Dla mnie działa on za słabo jak na krem antystarzeniowy i bardzo mnie rozczarował.
Korres, Nourishing Hair Mask, Almond and Linseed. Maska do włosów suchych i zniszczonych z wyciągiem z lnu i migdała. Maska miała gęstą konsystencję i była całkiem w porządku, włosy były wygładzone i dobrze wyglądały, ale nie zachwyciła mnie na tyle, żeby kupić ją w pełnym wymiarze.
Korres, Nourishing Shampoo, Almond and Linseed. Szampon do włosów suchych i zniszczonych. Był ok, ale niczym specjalnym się nie wyróżniał.
The Body Shop, Moringa, Hand Cream. Krem do rąk o bardzo przyjemnym zapachu kwiatu Moringa (podobny do zapachu białych kwiatów, jaśminu). Ma lekką konsystencję i całkiem dobrze pielęgnuje skórę dłoni.
*
To wszystkie moje zużytki. :D Znacie któreś z nich?